Niby wakacje, a czas mi ucieka jak plażowy piasek między palcami. Sierpniowe BuJo powstało w lipcu, ale ciągle nie mam mojego komputera, a nie lubię wrzucać postów z telefonu. Dzisiaj zrobię wyjątek i zaraz zadzwonię pogonić serwis. A tyle postów czeka przygotowanych do publikacji...
W wakacje testowałam nowy rozkład tygodniowy, bo poprzedni mi się średnio sprawdził- strona na notatki do każdego tygodnia często zostawała pusta. Teraz tydzień będzie na jednej stronie zamiast na dwóch. W wakacje się sprawdzało. Zobaczymy czy w czasie roku szkolnego również. Wrzesień w przygotowaniu.
▼
środa, 22 sierpnia 2018
czwartek, 2 sierpnia 2018
Wakacyjny lekturowy zawód, ale nie tylko
Miałam taki plan, żeby w czasie wakacji nadgonić wreszcie czytanie. Bardzo chcę w tym roku dobić wreszcie do 52 książek, ale żeby to osiągnąć musiałabym od teraz zająć się chyba głównie komiksami :) A ja zazwyczaj wybieram grubaśne kryminały.
Tak właśnie było z "Czerwonym Pająkiem" Bondy. Grubaśna, ciężka do zabrania z domu i w dodatku....nie wciągnęła mnie kompletnie ani na chwilkę. Przemęczyłam ją do końcu tylko z dwóch powodów- wyzwanie okładkowe Grunt to okładka i dlatego, że poprzednie części mi się podobały. Dlaczego ta ostatnia z serii nie przypadła mi do gustu? Bo w większości jest o polityce, której szczerze nie cierpię. Poza tym, w tej części występuje tylu bohaterów, a każdy z nich ma albo pseudonim (albo nawet trzy!) lub więcej niż jedno imię i nazwisko, że żałuję, że nie zapisywałam ich sobie na kartce. Pod koniec kompletnie nie wiedziałam już kto jest kim. Miliony postaci, wątków, teorii spiskowych- to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę serię z Hubertem Meyerem. Liczę na kolejne tomy właśnie z nim.
Wakacje uratował "Enon". Skusiłam się, bo po pierwsze pasował do wyzwania okładkowego (Enon to nazwa miejscowości) i ...bo dla odmiany ta książka nie jest zbyt opasła. Poza tym kolejnym atutem jest fakt, że autor otrzymał Nagrodę Pulitzera, a to zadanie z innego wyzwania czytelniczego w tym roku. Opis z tyłu również brzmiał zachęcająco. Enon to historia ojca, który wpada w totalną rozpacz po tragicznej śmierci nastoletniej córki. Kate była jego całym światem. Jakby tego było mało, krótko po pogrzebie, od Charliego odchodzi żona, przytłoczona jego rozpaczą i nieumiejętnością poradzenia sobie z nową rzeczywistością. Mężczyzna totalnie się rozsypuje, na domiar złego łamie sobie rękę i powoli uzależnia się od leków przeciwbólowych. Stacza się na samo dno, a jego jedynymi towarzyszami z cierpieniu są duchy z przeszłości- ludzie, których kiedyś znał i majaki o córce. Książka nie jest zła- opis staczania się załamanego człowieka jest wprost świetny, ale momentami dobijały mnie długie opisy przyrody (po raz piąty opis karmienia ptaków z ręki, czy wygląd jeziora). Słaba lektura na letni wyjazd, bo jako mama domyślałam się, co musiał czuć główny bohater. Płakałam i cierpiałam razem z nim, za co wielki ukłon w stronę autora, bo opisy stanów emocjonalnych Charliego zmuszają wręcz do współodczuwania. Tę lekturę polecam z czystym sumieniem.
To były moje książki numer 23 i 24/52/ 2018. Czas mi się kurczy, a tu nadal ponad połowa do przeczytania.... Jak to dobrze, że dzieci są do jutra u babci.
Tak właśnie było z "Czerwonym Pająkiem" Bondy. Grubaśna, ciężka do zabrania z domu i w dodatku....nie wciągnęła mnie kompletnie ani na chwilkę. Przemęczyłam ją do końcu tylko z dwóch powodów- wyzwanie okładkowe Grunt to okładka i dlatego, że poprzednie części mi się podobały. Dlaczego ta ostatnia z serii nie przypadła mi do gustu? Bo w większości jest o polityce, której szczerze nie cierpię. Poza tym, w tej części występuje tylu bohaterów, a każdy z nich ma albo pseudonim (albo nawet trzy!) lub więcej niż jedno imię i nazwisko, że żałuję, że nie zapisywałam ich sobie na kartce. Pod koniec kompletnie nie wiedziałam już kto jest kim. Miliony postaci, wątków, teorii spiskowych- to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę serię z Hubertem Meyerem. Liczę na kolejne tomy właśnie z nim.
Wakacje uratował "Enon". Skusiłam się, bo po pierwsze pasował do wyzwania okładkowego (Enon to nazwa miejscowości) i ...bo dla odmiany ta książka nie jest zbyt opasła. Poza tym kolejnym atutem jest fakt, że autor otrzymał Nagrodę Pulitzera, a to zadanie z innego wyzwania czytelniczego w tym roku. Opis z tyłu również brzmiał zachęcająco. Enon to historia ojca, który wpada w totalną rozpacz po tragicznej śmierci nastoletniej córki. Kate była jego całym światem. Jakby tego było mało, krótko po pogrzebie, od Charliego odchodzi żona, przytłoczona jego rozpaczą i nieumiejętnością poradzenia sobie z nową rzeczywistością. Mężczyzna totalnie się rozsypuje, na domiar złego łamie sobie rękę i powoli uzależnia się od leków przeciwbólowych. Stacza się na samo dno, a jego jedynymi towarzyszami z cierpieniu są duchy z przeszłości- ludzie, których kiedyś znał i majaki o córce. Książka nie jest zła- opis staczania się załamanego człowieka jest wprost świetny, ale momentami dobijały mnie długie opisy przyrody (po raz piąty opis karmienia ptaków z ręki, czy wygląd jeziora). Słaba lektura na letni wyjazd, bo jako mama domyślałam się, co musiał czuć główny bohater. Płakałam i cierpiałam razem z nim, za co wielki ukłon w stronę autora, bo opisy stanów emocjonalnych Charliego zmuszają wręcz do współodczuwania. Tę lekturę polecam z czystym sumieniem.
To były moje książki numer 23 i 24/52/ 2018. Czas mi się kurczy, a tu nadal ponad połowa do przeczytania.... Jak to dobrze, że dzieci są do jutra u babci.