Etykiety

Ciuszki dla dzieciaków (137) książki (69) dla niemowlaczka (56) Małe szyjątka (55) czapki (47) Inne (46) Szyjątka dla dzieciaczków (44) Zabawy (39) Na drutach (34) Kulinarne (31) sukienka (25) przebrania (23) wyzwanie (22) Candy (21) spodnie (21) Boże Narodzenie (20) Wielkanoc (19) dla przedszkolaka (19) fotografie (19) BuJo (18) wyzwania czytelnicze 2015 (18) metkowiec (17) torby/torebki (17) wyzwanie czytelnicze 2016 (17) bullet journal (16) Moje przemyślonka (15) Tutki (15) etui (15) poduszki (15) spódnica (15) wyzwanie czyt.2017 (14) 12 czapek w jeden rok (12) Na szydełku (11) prezenty (11) zakupy (11) DIY (10) haft (10) kominy (10) Kiermasz (9) okładki (9) przepisy (9) dla lalki (8) do domu (8) domowe sposoby (8) fotografia (8) opaski (8) torty (8) bajkowe postaci (7) ciasta (7) fartuszki (7) wyzwania czyt.2018 (7) z papieru (7) Moje mieszkanko (6) Teraz Ja! Kobieta (6) kapelusz (6) osłonka na pasy (6) piżamki (6) wymianka (6) wyzwanie czyt.2019 (6) Julka szyje (5) bluzka (5) ciastka (5) do auta (5) dom (5) polecam (5) worki (5) wyzwanie czyt.2018 (5) zające (5) Tańce z pędzlem i farbami (4) Tilda (4) króliki (4) maty (4) pojemniki (4) recykling (4) wiosna (4) kosmetyczki (3) pies (3) piórnik (3) pokrowce (3) wyzwania czytelnicze (3) zabawki (3) zakładki do książek (3) zdrowie (3) Walentynki (2) dekoracje (2) girlandy (2) kartki (2) podkładki (2) pomagamy (2) pościel (2) quietbook/książeczka sensoryczna (2) sweterki (2) w moim ogrodzie (2) z drewna (2) fotorekwizyty (1) kalendarz adwentowy (1) kaligrafia (1) lalki (1) rekwizyty do sesji foto na drutach uszyte poduszeczki (1) tuniki (1)

poniedziałek, 31 grudnia 2018

Ostatnie książki w tym roku i podsumowanie

    Ten rok szkolny daje mi nieźle w kość. Brakuje mi czasu na absolutnie obowiązkowe rzeczy, więc i na bloga również. Mam tu straaaaaszne zaległości i liczę na to, że nowy rok pozwoli mi je nadrobić. Dzisiaj w poście misz masz.

Ostatnie książki, które przeczytałam w 2018:
30/52/2018



  Mega pozytywna powieść, mimo ciężkiego tematu- matka trójki dzieci zostaje porzucona przez męża. Ben nie daje znaku życia, pieniądze się kończą, a Rose obwinia się o każde niepowodzenie. Niespodziewana przyjaźń dodaje jej siły do walki o siebie i swoją rodzinę. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie, choć w niejednym momencie łzy mi spływały po policzkach.


31/52/2018


Ciężka powieść i w sumie, żałuję, że się za nią wzięłam. Historia Wandy i Stefana jest opowiedziana z punktu widzenia ich obydwojga- Wandy w formie pamiętnika, który prowadziła przez całe dorosłe życie, Stefana z perspektywy emeryta, który podejmował nienajlepsze decyzje w swoim życiu, a teraz musi się z nimi zmierzyć. Ciężki klimat bardzo dołująca. 


32/52/2018  i 33/52/2018


  "Hashimoto" wzięłam ze względu na moją chorobę, ale okazało się, że to nie tylko książka dotycząca zdrowia, ale historia życia kobiety, która skupia się przede wszystkim na emocjach i ich wpływie na zdrowie. Na tym, że trzeba cieszyć się życiem i znaleźć w sobie wewnętrzny spokój. Bardzo mi się podobała, mimo różnych recenzji na forum dla hashimotek. Jeśli szukacie czegoś więcej i w bardziej przystępnej formie niż tylko spis zalecanych suplementów i badań, to polecam.


Od dawna zbierałam się w sobie, żeby przeczytać w końcu jakąś książkę Remigiusza Mroza. Padło na "Immunitet", bo był akurat wolny w bibliotece. Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia.Sprawa kryminalna była bardzo polityczna, a za tym nie przepadam. Poza tym irytują mnie główni bohaterowie. Mimo to, przeczytałam do końca i nie dam sobie ręki uciąć, czy nie sięgnę po inny tom z tej serii :)

    Czuję się trochę zawiedziona, że nie udało mi się bardziej zbliżyć do magicznych 52, ale i tak jest lepiej niż było rok temu. W 2017 było 16 (tragedia!), w tym roku 33. Obym w kolejnym roku znowu pobiła ten rekord. Wątpliwy rekord, bo kiedyś czytałam 16 książek w jednym miesiącu.... Oj, co to były za czasy, kiedy czytało się pod ławką na lekcjach :D Jako nauczycielowi już mi nie wypada, ale staram się zarażać czytelnictwem wszystkich moich uczniów :)

Gorzej było z to z szyciem w tym roku, choć też chyba nie gorzej niż rok temu. Dwóch uszytków jeszcze nie zdążyłam wrzucić na bloga. Poza tym uszyłam tylko 1 sukienkę, 4 stroje dla dzieciaków, 4 poduszki (jednej nie ma zdjęcia- zwykły jasiek dla męża) i wydziergałam 1! czapkę. Mało. Ale będzie lepiej, bo w głowie ciągle mnóstwo pomysłów. :)

Bardzo Wam dziękuję za kolejny rok, za miłe komentarze i wsparcie w chwilach dołka.


Życzę Wam dużo czasu na robótkowanie w nowym roku!!!!!



czwartek, 27 grudnia 2018

I po świętach....

      W tym roku czas przed i świąteczny u mnie to była istne szaleństwo. Baaaardzo intensywny czas od września do 21.12, szalone przygotowania na ostatnią chwilę i trzy rodzinne dni świętowania w dużym gronie (w tym ostatni u nas). Stres był dopiero wczoraj, kiedy czekała mnie wizyta na ok.25 osób, a ja po nocce spędzonej z książką w wannie (po trzeciej dolewce gorącej wody zorientowałam się dopiero, że jest już druga w nocy :)) pospałam do 10. Oj, było gorąco. Pierwszym gościom otwierałam drzwi jeszcze w roboczym ubraniu. Na szczęście po chwili sytuacja została opanowana, a ja mogła się cieszyć miłymi komentarzami moich gości- że dom ładnie udekorowany, że jedzenie pyszne- domowy makaron do zup, jeszcze gorące bagietki prosto z piekarnika rozeszły się w mig, że ładny makowiec (pierwszy od lat, który mi wyszedł). Ufff.
      Z tego całego zamieszania nie zdążyłam nawet złożyć Wam życzeń świątecznych. Nadrobię za rok, obiecuję :)
     A dzisiaj pochwalę się kilkoma elementami, z których jestem w te święta naprawdę zadowolona.
 Wszystkie zdjęcia niestety z telefonu, bo aparat odmawia współpracy i czeka na serwisowanie :(

    Nowe poduszki na kanapę w salonie- starych nie cierpiałam od początku, ale ciągle brakowało czasu. Nowe powstały między 2 w nocy a 8 rano w Wigilię :D
   
kanapa przed:




i po:


czwartek, 6 grudnia 2018

Spódniczka dla Minnie

     Wreszcie znowu coś uszyłam. I nie zmobilizowałabym się, gdyby nie balik w przedszkolu. Czyli standard.
                                         

niedziela, 18 listopada 2018

Listopadowe BuJo

   Połowa listopada za nami, a ja jeszcze nie wrzuciłam listopadowego BuJo. Czy kiedyś będę miała więcej czasu? Już się nie łudzę :)




poniedziałek, 12 listopada 2018

Jeśli rosół, to tylko z pierogami, czyli świąteczny obiad mojej rodziny

  Rosół na świąteczny obiad to nie jest żadne zaskoczenie w polskim domu. Ale nie w każdym je się go z pierogami z mięsem. U mnie tak i moja rodzina bardzo pilnuje, żeby takie zestawienie pojawiło się co najmniej kilka razy w roku. Nie zawsze nam się to udaje, bo nie jest to niestety obiad z serii szybkich. Za to z pewnością z serii wartych wysiłku. Jeśli jeszcze nigdy nie próbowaliście takiego zestawienia, zachęcam Wam do spróbowania.




Jak go przygotować? Bardzo prosto :)

Potrzebne będą:
- ładny kawałek wołowiny- u mnie ok.500 g łopatki wołowej
- włoszczyzna
- 1,2 kg mąki
- żółtko (niekoniecznie)
- odrobina oliwy z oliwek
- wrzątek
- sól, pieprz, czosnek, przyprawy do rosołu


Dzień przed podaniem obiadu gotujemy rosół na wołowinie. Tu nie ma niespodzianek, każdy robi tak, jak lubi. Kiedy rosół będzie już pięknie pachniał w całym domu, idziemy spać. Ale rosół też idzie spać i nie gotuje się dalej. Żeby Was w nocy nie odwiedzili strażacy :)

Ugotowane mięso mielimy razem z warzywami z rosołu. Na koniec dodajemy jeszcze do maszynki dużą cebulę. Farsz prawie gotowy . Przyprawiamy wedle uznania (u mnie sól, pieprz i papryka słodka), dobrze mieszamy i odstawiamy.

Ciasto na pierogi- musi być mięciutkie i bardzo elastyczne. Gwarantuje to przygotowanie ciasta z dużą ilością gorącej wody. Mieszamy 1 kg mąki (reszta przyda się do podsypywania), jedno żółtko (ale możne i bez niego), kapkę oliwy i dużo gorącej wody, którą dolewamy stopniowo, w miarę wyrabiania ciasta. Ugniatamy je mocno tak długo, aż będzie zupełnie miękkie. Wtedy jedną część rozwałkujemy na podsypanym lekko mąką stole. Reszta ciasta zagnieciona w kulę czeka pod przykryciem. Jeśli przeschnie, straci swoją elastyczność i zrobi się nieprzyjemna skorupa. Po rozwałkowaniu wycinamy szklanką koła i nakładamy farsz mięsny. Zaklejamy i gotujemy w osolonej wodzie ok. 5 minut.

Pierogi jemy z gorącym rosołem, posypane świeżo posiekaną natką pietruszki. MNIAM!!!!
Koniecznie napiszcie, czy u Was też się tak jada pierogi. Jeśli nie, to dajcie znać czy wypróbujecie. Warto :)

Zniknęłam znowu na długo. Z tego samego powodu, co zawsze- totalny brak czasu. Dzieje się za to na moim fotoblogu, na którego zapraszam.  Może w tym tygodniu coś nadrobię, bo dzieciątko mi się pochorowało i przymusowo siedzę cały tydzień w domu. A mam co pokazywać. Tylko dzieci muszę przymusić trochę do pozowania w tym, co im uszyłam :)

środa, 3 października 2018

Październikowe BuJo

W sierpniu i wrześniu trochę się opuściłam z moim bullet journalem. Miałam inne rzeczy na głowie i nie było czasu na wymyślanie i tworzenie. Odbiłam to sobie w ostatni weekend, rysując na spokojnie tabelki. Taki układ tygodniówek ostatnio się u mnie sprawdza najlepiej. Teraz rozmyślam, jak go upiększyć na listopad :)
W tym miesiącu motywem przewodnim jest u mnie czerwony w groszki :)





Po lekturze posta na worqshop, postanowiłam również spróbować z planami kwartalnymi. Stosowany przeze mnie do tej pory system celów rocznych i miesięcznych nie sprawdził się w ogóle, więc trzeba szukać innych rozwiązań :) W tym miesiącu akurat ostatni kwartał roku, więc...19 before 2019 :D


czwartek, 20 września 2018

Sukienka w nuty

     No bo jaką sukienkę można uszyć uczennicy szkoły muzycznej? :) Standardowo- skończyłam szyć godzinę przed wyjściem z  domu na rozpoczęcie :)







Ostatnie 3 tygodnie to było istne szaleństwo. Nie miałam czasu kompletnie na nic. Nie miałam też od 30. lipca komputera, więc mam tu spore zaległości. Będę je systematycznie nadrabiać. W plikach czekają dwa tutki i masa planów szyciowych. Może wreszcie się uda :)

niedziela, 2 września 2018

Trochę się w sierpniu poczytało :)

   Niby na początku miesiąca nie miałam na nic czasu, ale pod koniec nadgoniłam. W ostatnim tygodniu mojego urlopu zrobiliśmy sobie z mężem wypad we dwoje w góry. Mój mąż jest z serii tych niegadatliwych, szczególnie jak prowadzi, co dało mi sporo czasu na czytanie po drodze :)

   W tym miesiącu przeczytałam więc:
25/52/2018 "Pokój Marty" autorstwa Magdaleny Zimniak

    Znowu wymuszacz płaczu, ale nie mogłam się oderwać od tej powieści. Marta z tatą wprowadzają się do nowego domu. Swojego pierwszego prawdziwego domu z ogrodem. To ma być ich nowy początek po traumatycznych przeżyciach sprzed kilku lat. Wtedy właśnie w wypadku samochodowym zginęła mama Marty.
   Dziewczyna musi zmienić szkołę i znaleźć nowych przyjaciół. Jest tym trochę przerażona, ale okazuje się, że w nowej szkole i klasie odnajduje się bardzo szybko. Zaprzyjaźnia się też ze swoim sąsiadem, panem Antonim. Gorzej idzie jej w domu. W swoim pokoju ma dziwne wizje młodej dziewczyny, też Marty. Dodatkowo jej tata zaczyna się dziwnie zachowywać i wyraźnie się od siebie oddalają. Jak to się skończy? Przeczytajcie. Warto.



26/52/2018   "Iwona czy Agnieszka?" Grażyny Katner

    I znowu historia młodej dziewczyny. Też tragiczna i pełna zawiłości, ale dająca dużo nadziei, że dzięki ciężkiej pracy i uporowi można daleko zajść. Wyciśnie z was niejedną łezkę, ale da też potężną dawkę optymizmu.
   Iwonka mieszka w małej chatce z rodzicami. Klepią biedę, ale mama stara się dawać jej dużo miłości i zapewnić wszystko, czego potrzebuje. Niestety, tata Iwony wręcz przeciwnie- pije i bije mamę. Pewnego dnia miarka się przebiera i Iwona ucieka z domu. Kilkanaście lat później na świat przychodzi jej siostra Marysia. Czy podzieli los siostry?


27/52/2018   :Kochaj i jedz, Brazyliszku"  Michaliny Kłosińskiej- Moeda

  Typowe romansidło, ale bardzo przyjemne. Duża dawka poczucia humoru i wiedzy o Brazylii.

     Skromna kelnerka z małej miejscowości zakochuje się... w Brazylii. Jej marzenia o brazylijskim chłopaku wydają się być nieosiągalne i Edyta zdaje sobie z tego sprawę, jednak nie chce pogodzić się ze swoją szarą rzeczywistością i uparcie odrzuca amory swojego szkolnego kolegi, Piotrka. Niespodziewanie okazuje się, że syn jej szefa żeni się z Brazylijką i że wkrótce przyjadą do ich małej miejscowości. Budzi to zainteresowanie wszystkich mieszkańców, ale Edyty szczególnie. Szybko okazuje się, że okazja ściągnęła w jej strony również dwóch przystojniaków, którzy walczą o jej względy. Któremu z nich się poszczęści?  Opowieść niby banalna i bardzo wyidealizowana, ale w końcu po to są książki, żeby można było uciec w ich świat od szarej codzienności :)



28/52/2018    "Terapia Pauliny P."  Ryszarda Sadaja

      Przezabawna, ale też zmuszająca trochę do refleksji nad własnym związkiem książka o zmęczonej życiem żonie i matce. Paulina czuje, że znalazła się na życiowym zakręcie. Ma dosyć ciągłym kompromisów i chciałabym wreszcie znowu poczuć, że żyje. Nie pomagają jej w tym mąż, pijący pisarz na skraju depresji i dwoje nastolatków. Paulina postanawia iść na terapię, w czasie której zaczyna prowadzić dziennik.
      Dla mnie to była najlepsza książka wakacji. Wlazłam z nią do wanny ok.23 z myślą, że dla odstresowania poczytam godzinkę i pójdę spać. Ok.3 w nocy zaskoczyła mnie zimna woda w wannie i....ostatnia strona. Czułam się zawiedziona i chętnie przeczytałabym coś jeszcze tego autora. Na pewno poszukam kolejnych pozycji :) Bardzo odpowiada mi lekkość języka i ogromne poczucie humoru. Takie w moim stylu. Gorąco polecam!
 


29/52/2018  "Swego nie znacie...czyli Polska oczami obcokrajowców" Judyty Fibiger

     Wzięłam ja głównie ze względu na wyzwanie Grunt to okładka, bo to zupełnie nie mój typ. Uwielbiam powieści, w szczególności kryminały, a tu coś pomiędzy reportażem a refleksją. Jest to zbiór luźnych myśli o Polsce i Polakach pisanych przez mieszkających tu obcokrajowców. Są wśród nich również osoby, które kojarzymy z telewizji. Miło się czyta tyle dobrego o naszym kraju. Niektóre wypowiedzi totalnie mnie zaskoczyły, bo zupełnie inaczej odbieram ludzi wokół mnie, ale z większością się zgadzam. Bardzo przyjemna i lekka lektura. A że w temacie podróżniczym, to idealna na zakończenie wakacji. Dlatego przeczytałam ją 31.08 :)



Uffff, w tym miesiącu poszło mi całkiem przyzwoicie. Przede mną wrzesień. Nie wiem czy będzie czas na czytanie. Mimo myśli, że znowu mi się nie uda dobić do 52 książek w tym roku, cieszę się, że udało mi się chociaż przekroczyć połowę. To mój najlepszy wynik od czasu studiów. Nigdy później nie miałam już tyle czasu wolnego na czytanie. Zobaczymy, co będzie w tym roku.

środa, 22 sierpnia 2018

Sierpniowe BuJo na ostatnie dwa tygodnie

   Niby wakacje,  a czas mi ucieka jak plażowy piasek między palcami. Sierpniowe BuJo powstało w lipcu,  ale ciągle nie mam mojego komputera, a nie lubię wrzucać postów z telefonu. Dzisiaj zrobię wyjątek i zaraz zadzwonię pogonić serwis. A tyle postów czeka przygotowanych do publikacji...

     W wakacje testowałam nowy rozkład tygodniowy,  bo poprzedni mi się średnio sprawdził- strona na notatki do każdego tygodnia często zostawała pusta. Teraz tydzień będzie na jednej stronie zamiast na dwóch. W wakacje się sprawdzało. Zobaczymy czy w czasie roku szkolnego również. Wrzesień w przygotowaniu.


czwartek, 2 sierpnia 2018

Wakacyjny lekturowy zawód, ale nie tylko

    Miałam taki plan, żeby w czasie wakacji nadgonić wreszcie czytanie. Bardzo chcę w tym roku dobić wreszcie do 52 książek, ale żeby to osiągnąć musiałabym od teraz zająć się chyba głównie komiksami :) A ja zazwyczaj wybieram grubaśne kryminały.

   Tak właśnie było z "Czerwonym Pająkiem" Bondy. Grubaśna, ciężka do zabrania z domu i w dodatku....nie wciągnęła mnie kompletnie ani na chwilkę. Przemęczyłam ją do końcu tylko z dwóch powodów- wyzwanie okładkowe Grunt to okładka i dlatego, że poprzednie części mi się podobały. Dlaczego ta ostatnia z serii nie przypadła mi do gustu? Bo w większości jest o polityce, której szczerze nie cierpię. Poza tym, w tej części występuje tylu bohaterów, a każdy z nich ma albo pseudonim (albo nawet trzy!) lub więcej niż jedno imię i nazwisko, że żałuję, że nie zapisywałam ich sobie na kartce. Pod koniec kompletnie nie wiedziałam już kto jest kim. Miliony postaci, wątków, teorii spiskowych- to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę serię z Hubertem Meyerem. Liczę na kolejne tomy właśnie z nim.

   
Wakacje uratował "Enon". Skusiłam się, bo po pierwsze pasował do wyzwania okładkowego (Enon to nazwa miejscowości) i ...bo dla odmiany ta książka nie jest zbyt opasła. Poza tym kolejnym atutem jest fakt, że autor otrzymał Nagrodę Pulitzera, a to zadanie z innego wyzwania czytelniczego w tym roku. Opis z tyłu również brzmiał zachęcająco. Enon to historia ojca, który wpada w totalną rozpacz po tragicznej śmierci nastoletniej córki. Kate była jego całym światem. Jakby tego było mało, krótko po pogrzebie, od Charliego odchodzi żona, przytłoczona jego rozpaczą i nieumiejętnością poradzenia sobie z nową rzeczywistością. Mężczyzna totalnie się rozsypuje, na domiar złego łamie sobie rękę i powoli uzależnia się od leków przeciwbólowych. Stacza się na samo dno, a jego jedynymi towarzyszami z cierpieniu są duchy z przeszłości- ludzie, których kiedyś znał i majaki o córce. Książka nie jest zła- opis staczania się załamanego człowieka jest wprost świetny, ale momentami dobijały mnie długie opisy przyrody (po raz piąty opis karmienia ptaków z ręki, czy wygląd jeziora). Słaba lektura na letni wyjazd, bo jako mama domyślałam się, co musiał czuć główny bohater. Płakałam i cierpiałam razem z nim, za co wielki ukłon w stronę autora, bo opisy stanów emocjonalnych Charliego zmuszają wręcz do współodczuwania. Tę lekturę polecam z czystym sumieniem.



   
  To były moje książki numer 23 i 24/52/ 2018. Czas mi się kurczy, a tu nadal ponad połowa do przeczytania.... Jak to dobrze, że dzieci są do jutra u babci.


piątek, 20 lipca 2018

Strój dla Indianina

   Po stroju romantycznym przyszedł czas na indiański. Zdjęcia na szybko robione telefonem, bo pół godziny później strój został zapakowany do plecaka, a zuch do auta i pojechali na obóz :)



Więcej zdjęć będzie, jak mój zuch wróci do domu :)
Będzie też więcej rzeczy i nawet jest w przygotowaniu tutek :)

wtorek, 3 lipca 2018

Nosowska i "Opowieść niewiernej"

   W czerwcu nie miałam wiele czasu na czytanie. Niestety, wrzesień i czerwiec to dwa miesiące, kiedy nauczyciel zapomina jak się nazywa, tyle jest pracy. Nie inaczej było w tym roku. Mimo to, dałam radę przeczytać na koniec miesiąca jeszcze dwie książki. Jedna z nich- Kasi Nosowskiej- to prezent od moich uczniów. Ależ ich rodzice trafili w mój gust :) Pochłonęłam od razu :)

   Ale najpierw przeczytałam "Opowieść niewiernej"- poruszającą do głębi historię kobiety, która pragnie miłości, a w zamian otrzymuje bardzo wiele,.... ale nie miłość. Jej życie wygląda na idealne i poukładane, ale w środku jest w totalnej rozsypce. Ma męża,  mieszkanie, jest budowa pięknego domu, dobra praca, wierna przyjaciółka i pustka w sercu. To wszystko sprawia, że Ewa jest coraz bardziej zagubiona i samotna. A samotność przyciąga innych samotnych. Co z tego wyniknie? Czy mąż prawie-idealny się wreszcie obudzi, czy Ewa znajdzie szczęście u boku kogoś innego? Sprawdźcie sami :)






  A Nosowska to już zupełnie inna bajka. Życiowa, prosto z mostu opowieść o współczesnych ludziach. Krytycznie (autokrytycznie też), bardzo dosadnie i momentami ostro, ale prawdziwie. Dokładnie tak samo widzę świat. Co wcale nie znaczy, że wśród barwnych bohaterów nie znalazłam i siebie :) Gorąco polecam, bo ogromna dawka poczucia humoru ( w moim stylu, zdecydowanie) potrafi poprawić humor nawet w szary dzień.

                                         


To moje pozycje 21 i 22/52/2018. Troszkę ponad pół roku za mną i prawie połowa książek. W wakacje trzeba nabrać powera i podgonić, żeby w tym roku wreszcie się udało :)

niedziela, 1 lipca 2018

Romantyczna sukienka

  Julka wyjechała dzisiaj na swój pierwszy w życiu obóz. Czas najwyższy :) Obóz w cieplarnianych warunkach, bo jedną z opiekunek jest jej szkolna wychowawczyni. W dodatku, jakże przyjemnie, bo to warsztaty artystyczne z nauczycielami szkoły muzycznej (ale nie Julki szkoły) i pojechała z wiolonczelą. Ręka w gipsie podobno wcale nie przeszkadza w graniu :)
 
  Dodatkowo, warsztaty mają temat przewodni- romantyzm i obowiązuje strój w tym stylu. Teoretycznie wystarczyłby Julce słomiany kapelusz, czy kwiecisty szal, ale przecież wiadomo, że nie dla nas takie chodzenie na skróty. Jak strój, to przez wielkie S. I tak chyba wyszło :)

 



I sama sukienka, bez chusty z szafy prababci :) Najbardziej się bałam, że gips nie przejdzie przez rękawek :)







      Tym samym, znowu zostałam "zmuszona" do klapnięcia przed maszyną. I bardzo dobrze, bo to jeszcze nie koniec w te wakacje. Za dwa tygodnie Krzysiu jedzie na kolonię zuchową....w stylu indiańskim :)  A ja już dzisiaj chciwie łypałam okiem na piękne tkaniny, które przecież leżą (i kurzą się) na półce od dwóch lat. Chyba wreszcie nadszedł ich czas. To będą zatem pracowite wakacje. W planie mam też uszycie przynajmniej kilku sukienek dla dziewczynek, specjalnie do sesji fotograficznych. Wreszcie mi się zaczęły moje pasje spinać w całość i jedno motywuje do drugiego :) Kto ciekaw, co mi z tego wychodzi, zapraszam też na drugiego bloga- KLIK.

   A sama sukienka to sukienka komunijna z Burdy 2/ 2012, tylko dodałam do niej rękawek. Z tego wykroju szyłam 2 lata temu sukienkę komunijną dla Julki. Tyko rozmiar ciut większy :)

niedziela, 17 czerwca 2018

Strój kwiatka

    Kochane przedszkole! Dzięki niemu wracam do szycia :) Na Dzień Mamy i Taty dzieci miały być przebrane za kwiatki. Szyłam oczywiście w środku nocy, a spódniczkę rano, dosłownie w 10 minut, ale młoda zachwycona, więc cel osiągnięty.

    Kwiatek miał mieć tylko opaskę na głowę i zieloną sukienkę. Niestety, młoda miała humory i nie chciała za Chiny przymierzyć sukienki aż do dnia imprezy. Oczywiście, okazało się, że jest za krótka i trzeba wymyślić coś innego. Stąd pomysł na spódniczkę z liści, nałożoną na tunikę. Kwiatki na rączki to pomysł samej Amelki. Chwilkę pomyślałam i w 20 minut powstały oba.

   Spódniczka to wycięte liście, naszyte na naciągniętą gumkę, nachodzące lekko na siebie. Opaskę szyłam z kilku wyciętych osobno płatków, które najpierw zszyłam prawa do prawej, a potem zszywałam ze sobą. Na samym końcu przyszyłam je czarnym kordonkiem do gumki, robiąc tym samym środek trochę jak w maku. Opaski na rączki to wzór "korony", prawie dwa razy dłuższy niż sama gumka. Dwie części "korony" zszyłam najpierw ze sobą, a później naszywałam na mocno naciągniętą gumkę, dzięki czemu ładnie się pomarszczyły.









     Szycie stroju wzbudziło we mnie bunt- koniec kurzenia się maszyny w kącie. Od tygodnia stoi na stole w salonie, a ja mam już całkiem sporą listę rzeczy do uszycia. Może się uda i po wakacjach dorobię się wreszcie własnego kąta do szycia :)

niedziela, 10 czerwca 2018

Czerwcowe BuJo

      Tym razem bardzo minimalistycznie, bo czerwiec to gorący okres. I nie tylko ze względu na obecną pogodę. To czas, kiedy nie wiem, w co najpierw włożyć ręce: pisać oceny, robić dyplomy dla uczniów, uzupełniać dziennik, pakować się na wycieczkę, zawozić własne dzieci na zajęcia do muzycznej, siedzieć na koncertach, przepytywać ich przed ostatnimi sprawdzianami w tym roku szkolnym, sprawdzać zeszyty moich uczniów, równocześnie ogarniać dom, kwitnący i owocujący ogród, pilnować rachunków i jeszcze najlepiej zaplanować rodzinne wakacje. Właśnie dlatego codziennie wieczorem padam z nóg. Stres jest chyba gorszy niż fizyczne zmęczenie.
 
     I właśnie dlatego na piękne BuJo zabrakło już czasu, ale kalendarz jest mi niezbędny, więc na kolanie, siedząc na huśtawce pod szkoła muzyczną dosłownie zaznaczyłam tylko czerwcowe tygodnie. Strona tytułowa powstała w czasie weekendu majowego i tylko dlatego jest ładna :) Może lipiec będzie znowu ciekawszy.

    Przy okazji doszłam do wniosku, że nie potrzebuję taki obszernych tygodniówek. W razie czego zawsze mogę dokleić sklerotkę i dopisać, co potrzeba. Ciekawe czy wystarczy mi notesu aż do końca grudnia :) Kolejny czeka już na półce, ale wolałabym go zacząć od stycznia.