piątek, 25 marca 2011

Spódniczka i okładka do kalendarza

Od poniedziałku siedzę w domu i już na głowę dostaję. A przede mną jeszcze kolejny tydzień, bo dzisiaj się okazało, że przeziębienie przerodziło się w zapalenie oskrzeli, pomimo mojego posłusznego łykania obrzydliwych syropów na kaszel. Głupio mi, bo dopiero co zmieniłam pracę, a tu już 2 tygodnie zwolnienia, ale co ja poradzę.

Myślałam, że będzie mi tak fajnie posiedzieć w domu,ale już dostaję na głowę. Na szczęście mały zapas tkanin w domu mam, maszyna  sprawna, rączki zdrowe, więc działam :)

Wczoraj uszyłam dla Julci spódniczkę z moich podartych jeansów i dla siebie okładkę do kalendarza. Nie mogłam znieść tych latających po całej torebce karteluszków. Teraz jest porządniej :) W planie jeszcze miliardy rzeczy, więc mam co robić. Żeby mi się tylko chciało, tak jak mi się nie chce...

W spódniczce spaprałam trochę wszycie gumki, bo mogłam ją naciągnąć, zamiast robić nieudane zakładki,a le co tam. jak na pierwszy raz jestem zadowolona.






















nadal nie panuję nad odwracającymi się zdjęciami.... :)

Miłego dnia!

3 komentarze:

  1. Spódniczka urocza, zresztą jak jej właścicielka. A okładka słodka. Taka zupełnie w moim guście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna spudniczka:)) i super okladka:))
    Duzo zdrowka ci zycze:))
    Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. urocza spodnniczka i notesiki oczywiście tez ;) podziwiam za umijętności

    OdpowiedzUsuń