Uszyłam sobie wreszcie bluzeczkę z materiału kupionego jeszcze w maju. Długo się nie mogłam zebrać w sobie. Ciągle się bałam, że zepsuję ten materiał, a bardzo mi się podoba. W końcu jednak postanowiłam zaryzykować i wyszła bluzeczka, z której jestem zadowolona. Nie jest idealna, ale może ją jeszcze dopracuję, jak wymyślę jak. Bo dekolt mi jakoś nie wyszedł. Niby OK, ale gumka sie wywija i brzydko to wygląda. Może to jeszcze raz podszyję jutro. Pomyślę. Ale generalnie jestem z siebie dumna. Pierwszy raz z takim zacięciem prułam to co nie wyszło i szyłam od nowa. Dekolt trzy razy, a i tak nie wyszło jak chciałam.... Trudno. :) Nieskromnie twierdzę, że jest OK i nadaje się do noszenia :) Jutro muszę skończyć drugą, bo czeka na naprawienie. I dwie spódnice skrojone czekają. Muszę to skończyć do końca wakacji, a jeszcze kilka innych rzeczy czeka u mnie w głowie.
Musiałam obliczyć. Reglanową bluzeczkę szyłam z kory, aż 35 lat temu. Jak robisz riuszkę, to gumka zawsze się wywija, taki jej efekt. Bluzka efektowna.
OdpowiedzUsuńOstatnio fotografowałam góralskie hafty. Niby proste a fascynujące. Naturalna wełna w Zakopanem to rarytas i niedługo zejdzie do podziemi. Na razie zeszła z Krupówek w boczne uliczki.
Ale fajnei wyszła. Mi często mówią czemy nei uszyje sobie czegoś samam , a dla mnie to jakis kosmos;) Wole mniejsze egzemplarze :D Pozdrawiam z kubkiem kawki :)
OdpowiedzUsuńFajny materiał ,bluzka wyszła świetnie ,gratuluję :)
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podoba,a te wywinięcia dodają tylko uroku:)
OdpowiedzUsuńPrezentujesz się extra!
OdpowiedzUsuńBardzo fajna bluzeczka wyszla:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia