środa, 24 czerwca 2015

Dwie pozytywne książki

Od kilku dni próbuję przekonać Amelkę do zasypiania w łóżeczku zamiast na moich rękach. Tulenie jej sprawia mi dużo radości, ale jednak robi się coraz cięższa, a na rękach chce być calutki czas, więc musiałam coś z tym zrobić. Poszło w sumie prawie bezboleśnie ( 3 godzinki płaczu pierwszego wieczora, drugiego już tylko chwila złości :) ). Teraz Amelcia zasypia w swoim łóżeczku, po chwili słodkiego gramolenia się i wypinania pupci do góry :D. Mamusia musi tylko być w tym samym pokoju. Najszybciej zasypia jak się w ogóle do niej nie odzywam i nie dotykam. Więc daję buziaka (no dobra, milion buziaków :)), mówię "pora spać", odkładam maluszka do łóżeczka, opatulam kołderką i biorę książkę. Uwielbiam to, że muszę być obok :D I że nikt wtedy mi nie przeszkadza w czytaniu, bo każde wejście do pokoju czy moje wyjście rozbudza malutką. A wiadomo- im dziecko bardziej zmęczone, tym mu trudniej zasnąć. Więc to jest mój czas, który wykorzystuję na czytanie (czasem jeszcze z pół godziny po jej zaśnięciu, ale ciiiii :))
Dzięki temu przeczytałam w tym tygodniu juz dwie książki. Obie mega pozytywne, choć momentami smutne.

Pierwsza z nich to kolejna część mojej ukochane Jeżycjady, autortswa Małgorzaty Musierowicz. To seria mojego dzieciństwa i okresu dorastania...w sumie mojego życia, bo przeczytałam wszystkie części i zawsze z niecierpliwością wyczekuję kolejnej. Czy nie uważacie, że autorzy powinni pisać co najwyżej dwa razy dłużej niż czytamy? :)
Więc jeśli macie ochotę na bardzo subtelny romans w otoczeniu cudownej przyrody, w dodatku w środku lata, to "Wnuczka do orzechów" będzie idealna. Ta seria zawsze daje mi pozytwnego kopa, ale także przypomina, jaka ważna jest w naszym życiu rodzina i jej wsparcie.

Po drug książkę sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Leżała wśród książek, które zostały dopiero oddane, ale jeszcze nie odłożone na półke. Przyciągnęła mnie okładka. I miałam nosa, bo bardzo mi się podobała. Tym razem opowieść zaczyna się historią z księgi mojżeszowej. Od razu mnie to zaintrygowało. Początek był dla mnie frustrujący. Byłam zła i nie rozumiałam dlaczego głowny bohater jest taki pokorny wobec niesprawiedliwości, które go spotykają. A im dalej czytałam, tym bardziej mnie książka wciągała. Momentami smutna a czasem bardzo zabawna. Na pewno warta polecenia.


To moje książki numer 10 i 11/52. Łącznie mierzą 3,6 cm, więc zostało mi do przeczytania 41 książek i 133,3 cm.
Tym razem mogłam skreślić z listy kilka nowych punktów:

Dwa z nich dzięki temu, że autorka mieszka w moim rodzinnym mieście- Poznaniu :)

Uciekam czytać dalej!

2 komentarze:

  1. Przyznam Ci sie szczerze,ze nie czytalam ani jednej ksiazki Musierowicz :) Jakos nie moja bajka ,co do Evansa mam tych ksiazek kilka ale jakos tez mi nie leza,chyba nie potrafilabym ich polecic. ... Za to wrocilam z nudow do klasyki i czytam Dumasa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kochana- z Musierowicz to błąd :) Ja je uwielbiam. Evans też mi przypadł do gustu. Co więcej, kilka osób mi go polecało i dlatego jak zobaczyłam nazwisko na okładce to już nie miałam wątpliwości, że muszę to przeczytać. Mi ten klimat bardzo przypadł do gustu :)

      Usuń