poniedziałek, 31 grudnia 2018

Ostatnie książki w tym roku i podsumowanie

    Ten rok szkolny daje mi nieźle w kość. Brakuje mi czasu na absolutnie obowiązkowe rzeczy, więc i na bloga również. Mam tu straaaaaszne zaległości i liczę na to, że nowy rok pozwoli mi je nadrobić. Dzisiaj w poście misz masz.

Ostatnie książki, które przeczytałam w 2018:
30/52/2018



  Mega pozytywna powieść, mimo ciężkiego tematu- matka trójki dzieci zostaje porzucona przez męża. Ben nie daje znaku życia, pieniądze się kończą, a Rose obwinia się o każde niepowodzenie. Niespodziewana przyjaźń dodaje jej siły do walki o siebie i swoją rodzinę. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie, choć w niejednym momencie łzy mi spływały po policzkach.


31/52/2018


Ciężka powieść i w sumie, żałuję, że się za nią wzięłam. Historia Wandy i Stefana jest opowiedziana z punktu widzenia ich obydwojga- Wandy w formie pamiętnika, który prowadziła przez całe dorosłe życie, Stefana z perspektywy emeryta, który podejmował nienajlepsze decyzje w swoim życiu, a teraz musi się z nimi zmierzyć. Ciężki klimat bardzo dołująca. 


32/52/2018  i 33/52/2018


  "Hashimoto" wzięłam ze względu na moją chorobę, ale okazało się, że to nie tylko książka dotycząca zdrowia, ale historia życia kobiety, która skupia się przede wszystkim na emocjach i ich wpływie na zdrowie. Na tym, że trzeba cieszyć się życiem i znaleźć w sobie wewnętrzny spokój. Bardzo mi się podobała, mimo różnych recenzji na forum dla hashimotek. Jeśli szukacie czegoś więcej i w bardziej przystępnej formie niż tylko spis zalecanych suplementów i badań, to polecam.


Od dawna zbierałam się w sobie, żeby przeczytać w końcu jakąś książkę Remigiusza Mroza. Padło na "Immunitet", bo był akurat wolny w bibliotece. Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia.Sprawa kryminalna była bardzo polityczna, a za tym nie przepadam. Poza tym irytują mnie główni bohaterowie. Mimo to, przeczytałam do końca i nie dam sobie ręki uciąć, czy nie sięgnę po inny tom z tej serii :)

    Czuję się trochę zawiedziona, że nie udało mi się bardziej zbliżyć do magicznych 52, ale i tak jest lepiej niż było rok temu. W 2017 było 16 (tragedia!), w tym roku 33. Obym w kolejnym roku znowu pobiła ten rekord. Wątpliwy rekord, bo kiedyś czytałam 16 książek w jednym miesiącu.... Oj, co to były za czasy, kiedy czytało się pod ławką na lekcjach :D Jako nauczycielowi już mi nie wypada, ale staram się zarażać czytelnictwem wszystkich moich uczniów :)

Gorzej było z to z szyciem w tym roku, choć też chyba nie gorzej niż rok temu. Dwóch uszytków jeszcze nie zdążyłam wrzucić na bloga. Poza tym uszyłam tylko 1 sukienkę, 4 stroje dla dzieciaków, 4 poduszki (jednej nie ma zdjęcia- zwykły jasiek dla męża) i wydziergałam 1! czapkę. Mało. Ale będzie lepiej, bo w głowie ciągle mnóstwo pomysłów. :)

Bardzo Wam dziękuję za kolejny rok, za miłe komentarze i wsparcie w chwilach dołka.


Życzę Wam dużo czasu na robótkowanie w nowym roku!!!!!



czwartek, 27 grudnia 2018

I po świętach....

      W tym roku czas przed i świąteczny u mnie to była istne szaleństwo. Baaaardzo intensywny czas od września do 21.12, szalone przygotowania na ostatnią chwilę i trzy rodzinne dni świętowania w dużym gronie (w tym ostatni u nas). Stres był dopiero wczoraj, kiedy czekała mnie wizyta na ok.25 osób, a ja po nocce spędzonej z książką w wannie (po trzeciej dolewce gorącej wody zorientowałam się dopiero, że jest już druga w nocy :)) pospałam do 10. Oj, było gorąco. Pierwszym gościom otwierałam drzwi jeszcze w roboczym ubraniu. Na szczęście po chwili sytuacja została opanowana, a ja mogła się cieszyć miłymi komentarzami moich gości- że dom ładnie udekorowany, że jedzenie pyszne- domowy makaron do zup, jeszcze gorące bagietki prosto z piekarnika rozeszły się w mig, że ładny makowiec (pierwszy od lat, który mi wyszedł). Ufff.
      Z tego całego zamieszania nie zdążyłam nawet złożyć Wam życzeń świątecznych. Nadrobię za rok, obiecuję :)
     A dzisiaj pochwalę się kilkoma elementami, z których jestem w te święta naprawdę zadowolona.
 Wszystkie zdjęcia niestety z telefonu, bo aparat odmawia współpracy i czeka na serwisowanie :(

    Nowe poduszki na kanapę w salonie- starych nie cierpiałam od początku, ale ciągle brakowało czasu. Nowe powstały między 2 w nocy a 8 rano w Wigilię :D
   
kanapa przed:




i po:


czwartek, 6 grudnia 2018

Spódniczka dla Minnie

     Wreszcie znowu coś uszyłam. I nie zmobilizowałabym się, gdyby nie balik w przedszkolu. Czyli standard.