Julcia bierze udział w przedszkolnym przedstawieniu. Będzie grała pielęgniarkę. W piątek tydzień temu pani wychowawczyni uszczęśliwiła mnie prośbą o przygotowanie stroju. Super, gdyby nie fakt, że w poniedziałek rano jechałam na 5 dni do Szklarskiej Poręby, a na sobotę i niedzielę mieliśmy w planie imprezy rodzinne. Przed wyjazdem wiadomo- pranie, prasowanie, pakowanie...
Jednak nie mogłam zawieść córci. Wczoraj wieczorek przypomniałam sobie, że mam gdzieś jeszcze stare kitle mojego wujka. Niebieskie i zielone, więc mogły być. Niestety, jak już je znalazłam, okazało się, że mają już lokatorów w postaci moli... Szybko je wytrzepałam, wykroiłam z jednego kitla drugi mniejszy, zszyłam i wrzuciłam do pralki. Bez przymiarki niestety. Na oko. Wyszedł ciut ciasny, ale na 8.00 rano był gotowy. W sumie Julcia spędzi w nim ok.30 minut, więc przeżyje :)
Jakby taka Pigułeczka na mnie czekała na porodówce to bym się tak nie bała szpitala :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Cały czas marudzi, że jeszcze strzykawki jej brakuje :)
UsuńTo trza było do cioci Ani! Ciocia Ania może wysłac kilka strzykawek :)
OdpowiedzUsuńI zrobic kurs pierwszej pomocy ;)
Prześliczna pielęgniarka, pełna profeska:D
No patrz, nie pomyślałam :)
UsuńDziękuję :)
Brawo Aniu.widzę że potwierdza się zasada pracy pod presją czasową:) A Jula wygląda genialnie:)
OdpowiedzUsuńPrzecież wiesz, że ja muszę mieć nóż na gardle, żeby się wziąć do roboty :)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam...Teraz zdałam sobie sprawę, że zostały mi jedynie 3 egoistyczne miesiące na robienie rzeczy na które mam ochotę. Wrotki same się rozpędziły i właśnie kończę wszystkie napoczęte rzeczy... 3 miesiące i tak nie starczą:D
UsuńJa też proszę o taką prywatną opiekę♥
OdpowiedzUsuń