Uszyłam okładki na zeszyty dla córeczek mojej kuzynki. Nie sądziłam, że zajmie mi to czasu. Oczami wyobraźni gotowe okładki wyglądały też nieco lepiej. Mimo to, jestem z nich zadowolona, a moja Jula mi jęczy, że też chce taką. Trzeba będzie znowu przysiąść :)
Sliczne sowki! grunt to dobry pomysl:)Ach jak ja ci zazdroszcze tego czasu I checi do blogowania... Ja mam wielki plan powrotu ,co z tego wyjdzie zobaczymy.Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńCzasu to ja mam kochana jak na lekarstwo. Często zawalam ważniejsze rzeczy, żeby coś wrzucić na bloga. Taka moja odskocznia od rzeczywistości. Jakbym miała robić tylko to, co powinnam, już bym mieszkała w psychiatryku :D
UsuńRewelacyjne i nie czepiaj się,że nie są takie jak miały być :) Dla mnie bomba!
OdpowiedzUsuńDzięki :) No nie są w sumie złe :)
UsuńBardzo fajne, jak moje dziewczyny podrosną to też im takie sprawie :)
OdpowiedzUsuń