wtorek, 20 maja 2014

Zupa bagienna i brak weny i czasu

Ostatnio dużo mniej postów wrzucam na bloga i więcej kulinarnych. No bo jeść trzeba :) Niestety, do maszyny mi nie po drodze. Brakuje czasu i weny. Mam nadzieję, że to wkrótce minie, bo kolejka czeka. Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że kilka dni temu posprzątałam koło maszyny. Ba, przejrzałam nawet tkaniny i zrobiłam w głowie listę rzeczy do uszycia. To już dobry początek, prawda?

A tymczasem bawię się więcej w kuchni. Ostatnio była u nas zupa bagienna :)

Kto ma ochotę, to potrzebuje:
- paczki lub dwóch zielonego mrożonego groszku (w puszce też może być, ale u mnie schodziły na to minimum 3-4 puszki)
- włoszczyznę
- ser mozarella - niekoniecznie
- groszek ptysiowy

Najpierw robimy wywar warzywny. Jak już jest gotowy, dodajemy groszek i gotujemy, aż zmięknie. Wyławiamy włoszczyznę oprócz marchewki. Wywar z groszkiem i marchewka rozdrabniamy. Podgrzewamy dodając sera. Jak się roztopi, można wcinać, posypując zupkę groszkiem ptysiowym. Dzieciaki, początkowo nieufne, wcinały aż im się uszy trzęsły :)



piątek, 9 maja 2014

Cannelloni inaczej

Przyszła mi ochota na cannelloni. Niestety, na jego wypychanie farszem- nie :) Wykorzystałam więc podpatrzony na zszywce pomysł i podgotowane lekko rurki zalałam sosem bolońskim, posypałam żółtym serem i zapiekłam w piekarniku. Powiem krótko- mniam! Dzieciaki były z początku sceptycznie nastawione- jesteśmy na etapie nielubienia nowości, ani rzeczy, których dawno nie jedli. Postanowiłam nie naciskać. Julkę poprosiłam, żeby zjadła jeden mały kawałek- zjadła całą porcję i dokładkę. Krzysia nie namawiałam, bo je obiadki w przedszkolu. Ale jak poszłam na chwilę do kuchni, to mi co nieco z talerze zniknęło :) I tym sposobem obiadek zniknął. Pozostało jednak po nim miłe wspomnienie. Na pewno to powtórzymy.









Smacznego!

poniedziałek, 5 maja 2014

Kolejna sukienka na wesele

Tym razem fioletowa. Zamiast bawełny wybrałam satynę bawełnianą i tiul. Efekt był, ale ile się napracowałam to moje. Oczywiście, spódnica krojona z koła. Za mądre się zrobiło to moje dziecko w tej kwestii.....

Zamek z tyłu zastąpiłam tym razem guziczkami i nie jestem do końca zadowolona. Satyna śliska i troczki mi się porozjeżdżały przy przyszywaniu. Na szczęście nie był ich widać, bo było za zimno i Julka biegała w sweterku. I nie wiem czy jeszcze kiedyś założy tę sukienkę, bo w tiulu już zrobiła dziurę :)