Spotkała mnie dziś tak niewiarygodna przykrość, że prawie się popłakałam. Od dłuższego czasu piszę Wam i kiermaszu, na który się wybieram, a który odbędzie się....za moimi oknami. Jest to coroczna impreza u mnie na wsi. Pierwszą po przeprowadzce przegapiliśmy, bo przewoziliśmy w tym czasie meble i odświeżaliśmy mieszkanie, które wynajeliśmy. W zeszłym roku byłam, pooglądałam, wypytałam o cenę za udział i kilka dni później poszukałam w necie maila do ososby organizującej, że chcę wziąć udział w tym roku i proszę o jakieś informacje. Echo.....
Na początku lipca przypomniałam sobie o imprezie, więc znowu napisałam maila, załączając tego pierwszego, żeby było jasne, że już się zgłaszałam. Niestety, i tym razem nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. W tym miejscu zaznaczę, że mail był na oficjalnej stronie Urzędu Gminy, a pani urzędniczka podana jako odpowiedzialna za organizację.
No, ale nic- przecież się nie poddam. Na początku sierpinia napisałam do drugiej pani z tej listy- i zgadnijcie co....echo! Zero odpowiedzi.
Nie poddałam się i napisałam do trzeciej- ostatniej na liście. Odpisała mi tylko, że udział jest odpłatny. Napisałam, że tyle już wiem i że proszę o szczegóły, w tym kwotę i numer konta. Pani odpisała mi 22.08, że to zależy od rozmiaru namiotu. Nie mogłam go zmierzyć od razu, bo sama go nie rozłożę, a mąż wrócił z pracy w środku nocy. Wymiary wysłałam następnego dnia. I echo. Dzisiaj rano napisałam do Pani, że nadal nie otrzymałam informacji i że przypomninam, jakie są wymiary namiotu. Na to otrzymałam odpowiedz, że za późno, bo wszytskie miejsca są już zarezerwowane.
Myślałam, że eksploduję!!!!! Odpisałam pani grzecznie, aż stanowczo, że jutro stawię się u kierownika urzędu gminy z zapisem całej korespondencji. Pani na to, że proszę bardzo i podała mi numer do sekretarza gminy. Podejrzewam (bo już na tym etapie jestem nieufna), że to będzie jej ciocia/mama/siostra/przyjaciółka, więc wybieram się jednak do kierownika, w razie potrzeby i do samego wójta. Zainwestowałam w ten kiermasz kilkaset złotych. Jestem tak potwornie zawiedziona :(
I możęcie mnie zapytać, jak pani w maili, dlaczego po prostu nie zadzwoniłam. Powody są dwa:
- lubię mieć wszystko na piśmie. Numeru konta i tak by mi chyba przez telefon nie podały.
- spróbujcie dzwonić przy trójce dzieci- "Mamusiu, kto dzwoni?" "Bacia? Bacia? Mama, daj!" "Mogę iść do koleżanki" "Zrobisz mi herbatki"........
O, coś w tym stylu.
Czy kogoś z Was też kiedyś spotkało coś takiego? Miałam jeszcze dzisiaj szyć kolejne poduszki, ale brak mi siły. Jak mam zarwać kolejną nockę (tylko tak mogę szyć przy malutkiej), a nie dam rady nic załatwić z kierownikiem, to bez sensu to poświęcenie z niespaniem. Wtedy pomalutku będę sobie szyła dalej i wystawiała w Niesamowitym Kuferku. A za dwa tygodnie pójdę do urzędu z pismem w dwóch kopiach i oficjalnie zgłoszę się na kolejną imprezę, prosząc o potwierdzenie przyjęcia pisma z datą i pieczątką. W ostatnim czasie nawet w skarbówce załatwiałam różne sprawy bezproblemowo, a tu taka głupota mi tyle nerwów zżarła. A mąż siedział ze mną do 2 w nocy i mi wizytówki zamawiał. O 4 wstawał do pracy.... Jestem wściekła!
Niesamowicie nieprzyjemna sytuacja. Bardzo mi przykro. Powodzenia u kierownika! Trzymam za Ciebie kciuki - nie poddawaj się! I koniecznie daj znać, jak się wytłumaczyli...
OdpowiedzUsuńP.S. Nie zniechęcaj się, zwykle jest zupełnie inaczej - znacznie bardziej przyjaźnie i przejrzyście jeśli chodzi o zasady i załatwianie takich spraw kiermaszowych!
Dziękuję :) Uderzyłam do zastępcy wójta i się udało :) Wpłata już dokonana, miejsce zaklepane. Nagle się magicznie znalazło :)
UsuńNo proszę! Brawo! Bardzo się cieszę! Baw się dobrze, niech wszyscy zobaczą jakie piękności tworzysz :-)
UsuńDzięki, Kochana!!!!! Cały czas czuję się w tym szyciu mało profesjonalna, ale staram się jak mogę i patrząc na moje pierwsze prace, widzę, jakie postępy poczyniłam. Czas się sprawdzić na kiermaszu :)
UsuńAniu- trzymam kciuki aby dobrze poszlo!
UsuńPodoba mi się twoja wytrwałość, gratulacje! POzdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDopiero dzis doczytalam ten wpis. Bardzo mi przykro. Znam to uczucie- przygotowania, ekscytacja, plany i... d.pa:( U nas zapisy na niektore kiermasze sa na prawie rok przed terminem. Makabra! A i tak trudno sie dostac , dodzwonic, dowiedziec czegokolwiek. Bardzo to przykre.
OdpowiedzUsuń