Znowu na chwilę zniknęłam.
Kupka do połowy gotowych uszytków rośnie. Lista planów spuchła niemiłosiernie. Tylko nastrój jakoś nie dopisywał ostatnio. Ten listopad jakiś taki negatywny. Może teraz się odczaruje troszkę, wraz z nowym dzidziusiem w rodzinie. Ale przede mną jeszcze pierwsza rocznica śmierci taty, więc jestem trochę wybita z rytmu. Mam nadzieję, że potem uda mi się jakoś pozbierać.
A teraz idę sobie dać kopniaka w tyłek i spadam odkurzyć maszynę. Dzieci ubrań potrzebują, ja torebki, a nowy maluszek prezentu od cioci :)
Nie jest tak źle ;). Jak ja znikłam, to na 2 lata ;). Życzę szybkiego powrotu na właściwe tory i uśmiechu :). Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDzięki, Wiolu! Uśmiech się pojawił sam, po Twoim komentarzu :) Wracam do równowagi. Będzie jeszcze dołek pod koniec miesiąca (rocznica śmierci taty), ale go przegonię na pewno.
Usuń