poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Ostatnia wiosenna okładka w kwietniu, czyli "Tej idealnej wiosny"

 Udało mi się do listy trzech książek z wiosennymi okładkami dorzucić jeszcze jedną, na ostatnią chwilę. W sumie, to przeczytałam ją ponad tydzień temu, ale potem wpadłam w ciąg Puzyńskiej i nie mogę się oderwać. Zostały mi już tylko dwa tomy, więc do końca weekendu majowego pewnie wszystkie będę miała już przeczytane. Co ja potem zrobię? :( Może wrócę choć na chwilkę do szycia :)

   Tymczasem ostatnia wiosenna okładka- "Tej idealnej wiosny", Irene Hannoh. Książka wybrana tylko ze względu na okładkę, przypadkiem. Wciągnęła mnie od pierwszej strony. To bardzo ciepła, pełna odniesień do głębokiej wiary opowieść o tym, że czasem my mamy swoje plany, a Bóg swoje. Czyli klasyczne "Człowiek robi plany, a Pan Bóg się śmieje" :)


    Główną bohaterką jest Claire, nauczycielka z pasją, samotnie wychowująca córkę, Haley. Jest też dobrą sąsiadką, dla schorowanej pani profesor, która nie ma żadnej rodziny. Pewnego dnia okazuje się jednak, że mała Haley, nieźle namiesza w życiu ich wszystkich. W dobrej wierze, bo dziewczynka ma złote serce. Po podsłuchaniu rozmowy między mamą i sąsiadką dowiaduje się, że ta druga wiele lat temu oddała swojego syna do adopcji. Wtedy wydawało się to jej najlepszym rozwiązaniem, ale teraz żałuje i bardzo chciałaby go znaleźć i poznać. Niestety, wszystkie jej starania spełzły na niczym. Mała Haley postanawia działać na własną rękę i o pomoc prosi znanego filantropa. Ten z kolei, wiedziony smutnymi doświadczeniami ze swojego życia, zleca to zadanie swojemu najbardziej zaufanemu podwładnemu. David nie jest zachwycony zleconym zadaniem. Czy jednak zmieni zdanie i odkryje w nim szansę dla siebie samego?
    Powieść napisana bardzo przyjemnym językiem, ubarwiona wieloma zabawnymi sytuacjami, choć porusza bardzo trudne sprawy. Jeśli macie ochotę na odrobinę wzruszeń i rodzinnego ciepła, polecam.

 To mój numer 13/52/2018. I to wcale nie była pechowa trzynastka :)
Książkę oczywiście zgłaszam do wyzwania okładkowego . Tym razem nie ma wątpliwości, bo nawet sam tytuł je rozwiewa :)


Poza tym odhaczam z listy porę roku w tytule. Dwie pieczenie na jednym rożnie :)

2 komentarze:

  1. "Tej idealnej wiosny" nie czytałam, ale Puzyńską pochłonęłam też prawie jednym ciągiem. Cała seria bardzo mi się podobała i z przyjemnością wrócę do tych bohaterów w najnowszej, dziewiątej części :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Nora już czeka. Jestem w połowie Czarnych Narcyzów :) Nie wiem tylko, co zrobię, kiedy skończę całą serię :) Czytałaś Lackberg? Puzyńska się na niej trochę wzoruje. Polecam! Pozdrawiam :)

      Usuń