Ostatnio brakowało mi czasu na sz(ż)ycie, bo miałam sesję w szkole odzieżowej. To był szok, po tylu latach znowu zakuwać do egzaminów. Było ciężko,ale zdałam. Ufff czyli, że jest szansa na przystąpienie w czerwcu do egzaminu na krawca. Najśmieszniejze jest to, że odkąd chodzę do tej szkoły nie mam czasu na szycie. Wszystkie weekendy zajęte. a odczucia mam takie, że z waszych blogów nauczyłam się więcej przydatnych rzeczy niż w szkole od fachowców... No ale cóż. uznajmy, że wiedza z zakresu materiałoznawstwa, podstaw organizacji procesu produkcji i przedsiębiorczości jest niezbędna do szycia :)
Co się stało, że w końcu odkurzyłam maszynę i coś uszyłam? otóż moje dziecko ma jutro balik w przedszkolu. Zapragnęła być czerwonym kapturkiem. Ucieszyłam się, bo miałam już taki gotowy strój w domu :) Niestety, wczoraj się okazało, że fartuszek był mocno poplamiony,a kapturek lekko przyciasnawy. Julka wspaniałomyślnie powiedziała"To nic, mamusiu", ale moja duma by tego nie zniosła. W końcu ma szyjącą matkę w domu, to nie pójdzie jak ósme dziecko stróża. No i nie pójdzie :) Całość zajęła mi jakieś 2,5 godzinki od wykrojenia do przymiarki. Do kompletu mam sztruksową sukienkę, białą bluzeczkę po spód i ukochane czerwone lakierki :)
Na razie wersja piżamowa, bo modelka szła już spać i nie miałam sumienia kazać się jej przebierać. Lepsze zdjęcia będą jutro. Mam nadzieję, że będzie wam się jeszcze chciało zajrzeć, mimo braku elementu zaskoczenia :D
nawet wilk się znalazł :)
Cudny ten kapturek, a modelka jak malowanie :-) pozdrawiam, Agnieszka
OdpowiedzUsuńKapturek i wilk rewelacyjni, a szkołę fajnie podsumowałaś ;)
OdpowiedzUsuńZ tym wilkiem wyglądają bardzo autentycznie:)
OdpowiedzUsuńPiękny Czerwony Kapturek:)
OdpowiedzUsuń