Tak, dobrnęłam wreszcie do końca sagi Camili Lackberg. Wciągnęła mnie totalnie, więc się w sumie cieszę, że się skończyła. Nareszcie mam czas na inne rzeczy. Ciężko mi się było odkleić od kolejnych części.
Syrenka- w Fjallbace znika mężczyzna. Nie ma po nim śladu, aż do momentu, kiedy jego ciało znajduje pod lodem przypadkowy mężczyzna. Okoliczności jego śmierci są trudne do wyjaśnienia. W międzyczasie okazuje się, że debiutujący pisarz, Christian Thydell od pewnego czasu dostaje liściki z groźbami. Czy obie sprawy coś łączy? Czy będzie więcej ofiar? Oczywiście, Erika i Patrik są bardzo zaangażowani w sprawę. Szczególnie, że Erika dobrze zna Christiana i wspiera go w jego pisarskiej drodze. A może wcale go nie zna tak dobrze, jak myślała....
Latarnik- znowu w tajemniczych okolicznościach ginie powszechnie lubiany mężczyzna, o którym wszyscy mało wiedzą, a który niedawno wrócił do rodzinnej miejscowości. W tym samym czasie na wyspę niedaleko Fjallbacki wraca młoda matka z synkiem. Czy te sprawy coś łączy? Czy kobieta również jest zagrożona? Czy wyspa, na której mieszka sama z dzieckiem jest rzeczywiście nawiedzona, jak mówią ludzie? Erika oczywiście nie potrafi się powstrzymać i znowu wtyka nos w nie swoje sprawy. Całe szczęście, że Patrik czuwa.
Fabrykantka aniołków- bardzo zakręcona część. Dużo postaci, dużo się dzieje i ciężko się połapać, kto jest katem, a kto ofiarą. Mieszają się znowu różne wątki- prywatne z zawodowymi, miłosne, chorobowe, historyczne, rodzinne. Bardzo ciekawa i wciągająca część sagi. Ani trochę gorsza od pozostałych. Tym razem, żeby rozwiązać sprawę, znowu trzeba wrócić do sprawy sprzed wielu lat- tajemniczego zniknięcia całej rodziny, oprócz rocznego dziecka. Policjanci z Fjallbacki muszą rozpracować obie sprawy, a nie Gosta musi uporać się z trudnymi i bolesnymi wspomnieniami. A może nie tylko on?
Gorąco Wam polecam całą sagę Camilli Lackberg. Czytałam ją w rekordowym tempie, tak bardzo mnie wciągnęła. Polubiłam głównych bohaterów, którzy występują w każdej części od samego początku, ale też tych, którzy dołączyli do zespołu nieco później. Każda część była dla mnie bardzo ciekawa i nowa, choć pojawiały się pewne współne mianowniki. Czasem mnie to irytowało, czasem bawiło. Niektóre rzeczy mogłam już w ostatnich tomach, chociaż częściowo przewidzieć.
Książki są znowu grube i pozwalają mi trochę podratować moje wyzwanie czytelnicze "Przeczytam, ile mam wzrostu" Uffff :)
razem mają 11,2 cm, więc zostało mi do przeczytania 113,9 cm. To moje pozycje nr 14,15 i 16. Do 52 zostało jeszcze całkiem sporo.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz