sobota, 27 maja 2017

Znowu zastój, ale jest haft

     Oj, nie idzie mi coś szycie ostatnio. Już wyjęłam nawet maszynę i stoi bezczelnie na stole w salonie. Już spisałam listę najpilniejszych uszytków plus milion pozycji na liście zapasowej, A tu jakoś nie mogę się przemóc. I nie wiem  w sumie, dlaczego. Bo chęci są,  czas teoretycznie jest, pomysły są. Tylko ten mały pomocniczek mi życia nie ułatwia. A jakoś nie daję rady ostatnio zarywać nocek. Jednak dobrze gadają, że po 30-tce to już z górki :D Kiedyś mogłam zarywać nockę za nocką i lekko to odczuwałam. Teraz jedną nockę odsypiam tydzień i przez ten czas nie należy wymagać ode mnie zbyt wiele intelektu. Przejechanie 10 km samochodem to wtedy dla mnie wyczyn na marę pokonania maratonu na czworakach. Tyle skupienia! Tyle refleksu!

     Eh, co zrobić. Coraz młodsza nie będę. Może jak Amelka trochę podrośnie i nie będzie już taka wymagająca czasowo, uda mi się więcej. Szkoła muzyczna odwiedzana 4 razy w tygodniu też daje się odczuć. Poza tym z trójką dzieci czas naprawdę się kurczy :) Na razie nie załamuję się (chociaż tyyyyyle miałam uszyć w tym roku, skoro "siedzę" w domu) i działam małymi kroczkami.

     W czasie naszego wyjazdu w Tatry ( o którym więcej Tu i Tu), zdołałam dokończyć haft na worek na chleb. Obym zdążyła go uszyć przed wakacjami :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz