Tak właśnie było z "Czerwonym Pająkiem" Bondy. Grubaśna, ciężka do zabrania z domu i w dodatku....nie wciągnęła mnie kompletnie ani na chwilkę. Przemęczyłam ją do końcu tylko z dwóch powodów- wyzwanie okładkowe Grunt to okładka i dlatego, że poprzednie części mi się podobały. Dlaczego ta ostatnia z serii nie przypadła mi do gustu? Bo w większości jest o polityce, której szczerze nie cierpię. Poza tym, w tej części występuje tylu bohaterów, a każdy z nich ma albo pseudonim (albo nawet trzy!) lub więcej niż jedno imię i nazwisko, że żałuję, że nie zapisywałam ich sobie na kartce. Pod koniec kompletnie nie wiedziałam już kto jest kim. Miliony postaci, wątków, teorii spiskowych- to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę serię z Hubertem Meyerem. Liczę na kolejne tomy właśnie z nim.
Wakacje uratował "Enon". Skusiłam się, bo po pierwsze pasował do wyzwania okładkowego (Enon to nazwa miejscowości) i ...bo dla odmiany ta książka nie jest zbyt opasła. Poza tym kolejnym atutem jest fakt, że autor otrzymał Nagrodę Pulitzera, a to zadanie z innego wyzwania czytelniczego w tym roku. Opis z tyłu również brzmiał zachęcająco. Enon to historia ojca, który wpada w totalną rozpacz po tragicznej śmierci nastoletniej córki. Kate była jego całym światem. Jakby tego było mało, krótko po pogrzebie, od Charliego odchodzi żona, przytłoczona jego rozpaczą i nieumiejętnością poradzenia sobie z nową rzeczywistością. Mężczyzna totalnie się rozsypuje, na domiar złego łamie sobie rękę i powoli uzależnia się od leków przeciwbólowych. Stacza się na samo dno, a jego jedynymi towarzyszami z cierpieniu są duchy z przeszłości- ludzie, których kiedyś znał i majaki o córce. Książka nie jest zła- opis staczania się załamanego człowieka jest wprost świetny, ale momentami dobijały mnie długie opisy przyrody (po raz piąty opis karmienia ptaków z ręki, czy wygląd jeziora). Słaba lektura na letni wyjazd, bo jako mama domyślałam się, co musiał czuć główny bohater. Płakałam i cierpiałam razem z nim, za co wielki ukłon w stronę autora, bo opisy stanów emocjonalnych Charliego zmuszają wręcz do współodczuwania. Tę lekturę polecam z czystym sumieniem.
To były moje książki numer 23 i 24/52/ 2018. Czas mi się kurczy, a tu nadal ponad połowa do przeczytania.... Jak to dobrze, że dzieci są do jutra u babci.
Aniu i tak wiele za tobą książek. Ja ostatnio kupuje róże pozycje do mojej biblioteki ale brak wciąż czasu na czytanie. Szycie, ogród, zaprawy, psy itp. obowiązki domowe nie pozwalają mi na czytanie książek ale mam nadzieję, że jesień będzie łaskawsza :)
OdpowiedzUsuń