Etykiety

Ciuszki dla dzieciaków (137) książki (69) dla niemowlaczka (56) Małe szyjątka (55) czapki (47) Inne (46) Szyjątka dla dzieciaczków (44) Zabawy (39) Na drutach (34) Kulinarne (31) sukienka (25) przebrania (23) wyzwanie (22) Candy (21) spodnie (21) Boże Narodzenie (20) Wielkanoc (19) dla przedszkolaka (19) fotografie (19) BuJo (18) wyzwania czytelnicze 2015 (18) metkowiec (17) torby/torebki (17) wyzwanie czytelnicze 2016 (17) bullet journal (16) Moje przemyślonka (15) Tutki (15) etui (15) poduszki (15) spódnica (15) wyzwanie czyt.2017 (14) 12 czapek w jeden rok (12) Na szydełku (11) prezenty (11) zakupy (11) DIY (10) haft (10) kominy (10) Kiermasz (9) okładki (9) przepisy (9) dla lalki (8) do domu (8) domowe sposoby (8) fotografia (8) opaski (8) torty (8) bajkowe postaci (7) ciasta (7) fartuszki (7) wyzwania czyt.2018 (7) z papieru (7) Moje mieszkanko (6) Teraz Ja! Kobieta (6) kapelusz (6) osłonka na pasy (6) piżamki (6) wymianka (6) wyzwanie czyt.2019 (6) Julka szyje (5) bluzka (5) ciastka (5) do auta (5) dom (5) polecam (5) worki (5) wyzwanie czyt.2018 (5) zające (5) Tańce z pędzlem i farbami (4) Tilda (4) króliki (4) maty (4) pojemniki (4) recykling (4) wiosna (4) kosmetyczki (3) pies (3) piórnik (3) pokrowce (3) wyzwania czytelnicze (3) zabawki (3) zakładki do książek (3) zdrowie (3) Walentynki (2) dekoracje (2) girlandy (2) kartki (2) podkładki (2) pomagamy (2) pościel (2) quietbook/książeczka sensoryczna (2) sweterki (2) w moim ogrodzie (2) z drewna (2) fotorekwizyty (1) kalendarz adwentowy (1) kaligrafia (1) lalki (1) rekwizyty do sesji foto na drutach uszyte poduszeczki (1) tuniki (1)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 lipca 2019

Trylogia Czornyja

           Po Komunii Krzysia łyknęłam w końcu trylogię Maxa Czornyja. Kryminał, oczywiście. Wyjątkowo brutalny morderca, policjanci zdeterminowani, żeby go dorwać i coraz większy popłoch w mieście. W Lublinie dochodzi do serii porwań kobiet. Rodziny otrzymują dziwne, anonimowe listy podpisane czterema iksami. Policja wydaje się bagatelizować sprawę, a tymczasem znajdują pierwsze zwłoki. Walka z czasem i ciągłe zwroty akcji. Jeśli to Wasz klimat, to polecam. 
         Ale od razu uprzedzam- trzeba je mieć wszystkie trzy pod ręką, bo skończenie jednej bez posiadania kolejnej będzie potwornie frustrujące. Autor sprytnie każdą część kończy z tyloma pytaniami, że można umrzeć z niepewności. Dobre, choć dla mnie trochę zbyt brutalne. Nie sądziłam, że kiedykolwiek tak powiem o jakiejś książce. Ale jednak. Mimo wszystko polecam.




U mnie to pozycje 6, 7 i 8/52/2019.

poniedziałek, 8 lipca 2019

Zaległości kryminalne

        Straszne zaległości mi się zrobiły, ale tylko jeśli chodzi o wrzucanie książek na bloga, bo czytam jak szalona, korzystając z wakacji. Między pakowaniem jednego a drugiego dziecka na wyjazd, między kupowaniem kolejnych brakujących T-shirtów, obmyślanie stroju obozowego a odplamianiem ulubionej sukienki. I odsypianiem tego roku szkolnego. Do tego próbuję nadgonić wszystkie zaległe sprawy, których uzbierało się tak dużo, że codziennie rano czuję panikę, nie mogąc zdecydować, od czego zacząć. Dzisiaj już wiem, że jutro zacznę od zrobienia w końcu BuJo na lipiec. Na razie zrobiłam tylko na szybko rozpiskę całego miesiąca plus roboczą tabelkę na tablicę korkową. Pomaga mi to uporządkować kolejne tygodnie.

       Ale miało być o książkach. Jak już wspomniałam, trochę się ich nazbierało, więc będę je wrzucać o kolei co kilka dni. Mam nadzieję, że będę je też przeplatać postami szyciowymi, bo maszyny się znowu zakurzyły, a w głowie miliony pomysłów :)


      W ostatnim poście książkowym wspomniałam o najnowszej pozycji Camill Lackberg (choinka, ja to czytałam jeszcze przed Wielkanoca chyba!). Tym razem nie jest to kolejna część sagi z Fjallbacki, tylko zupełnie nowa historia. Opowiada o dość smutnym małżeństwie, które na pozór jest wręcz idealne. Kiedy jednak poznajemy ich bliżej, robi się smutno i wieje grozą. Faye od lat stara się robić wszystko, by zadowolić męża. Mimo to, Jack coraz bardziej się od niej oddala. Co gorsza, pewnego dnia zabiera jej też córkę. Dziewczynka znika, a w mieszkaniu zostaje po niej kałuża krwi.

     Nabraliście apetytu? To zabierajcie się do czytania, a ja biorę się za dalsze recenzje. Wakacje zaczęłam bardzo kryminalnie, więc jeszcze przez kilka postów zostaniemy w ciężki klimacie różnych zbrodni. 😱

To była dopiero moja piąta książka w tym roku. Sporo do nadrobienia...
5/52/2019

niedziela, 28 kwietnia 2019

Uzależnienie....

    Chyba już nie uda mi się ukryć przed nikim, że jestem uzależniona. Obawiam się, że nieuleczalnie...


środa, 13 marca 2019

Tylko czytam i czytam

    Sądząc po kilku ostatnich postach, to poza pracą nic innego ostatnio nie robię, tylko czytam. Na blogu same książki i dzisiaj nie będzie inaczej. Ale może kolejny post będzie wreszcie o czymś innym :)

    To już norma, że cierpię na ciągły niedoczas, ale czasem jeszcze udaje mi się przeczytać coś fajnego. I tym razem udało mi się trafić na książeczkę dosłownie na dwa wieczory. Tym razem nieociekający krwią kryminał, tylko zbiór opowiadań Janusza L. Wiśniewskiego. Autora, którego pokochałam po "Samotności w sieci". W międzyczasie przeczytałam też dwie inne książki tego autora. Kolejna czeka już na półce do przeczytania.

     A tym razem "Sceny z życia za ścianą". Bardzo poruszająca, zmuszająca do zastanowienia się nad swoim życiem i docenieniem tego, co się ma. Autor zebrał historie zwykłych ludzi, którzy skrywają bolesne tajemnice. Z pewnością niejedna taka osoba żyje gdzieś wśród nas i nawet o tym nie wiemy. Jest tu szczęśliwie zakochana kobieta po odjęciu piersi, zdradzana żona ( nawet nie jedna), odrzucone dziecko, które czuje, że jednak było kochane. Warto przeczytać.



Małe 4/52/2019.


niedziela, 10 lutego 2019

Rodzanice

     Końcówka stycznia była u mnie chorobowa, ale nie aż tak beznadziejna, dzięki Katarzynie Puzyńskiej. Kiedy 29 stycznia dostałam maila z Empiku, że "Rodzanice" już na mnie czekają, myślałam, że się popłaczę, bo byłam uziemiona w łóżku. Wizja czekania na książkę do kolejnego tygodnia, w którym musiałam wrócić po zwolnieniu do domu była po prostu okrutna do takiego mola książkowego i fanki Puzyńskiej, jak ja. Całe szczęście, dobry duszek dostarczył mi książkę o już 30.01 opędzając się co chwilę od chorych dzieci, mogłam wygodnie umościć się w łóżeczku i przenieść do niezbyt uroczych Rodzanic. Kto przeczyta, zrozumie 😉


    Niestety, moja przygoda z kolejny tomem Katarzyny Puzyńskiej zakończyła się już wieczorem 31.01. Eh, umiejętność szybkiego czytania jest czasem przekleństwem. Teraz pozostaje mi czekać do kwietnia, bo wtedy podobno wychodzi nowa część Camilli Lackberg. Obie kocham tak samo.

    W najnowszej części Daniel wreszcie podejmuje poważne decyzje życiowe. Niestety nadal jest rozchwiany emocjonalnie. Powoli przestaję go lubić. Mimo to, sprawa kryminalna jest baaaardzo ciekawa i jak zwykle, prawie do samego końca nie domyśliłam się, kto zabił. Uwielbiam, jak autor tak trzyma w napięciu. Radzenica to malutka miejscowość koło Lipowa. Są w niej tylko trzy domy. W jednym z nich przed laty rozegrał się dramat dziecka, w innym zginęła głowa rodziny a później jego wnuk. Po latach ginie młoda mieszkanka trzeciego z domów. Czy te wydarzenia coś łączy? Czy dzięki najnowszej zbrodni uda się rozwikłać inne tajemnicze zagadki tej okolicy? Ach, jak żałuję, że ja już to wszystko wiem :D Przeczytajcie koniecznie, jeśli łyknęliście już Norę.


Miłego niedzielnego popołudnia! Powoli szykuję się do powrotu do maszyny :) Tkaniny już czekają równiutko poukładane na odkurzonej półce.

sobota, 26 stycznia 2019

Na dobry początek czytelniczego roku

    Niewiele się u mnie blogowo dzieje od początku roku. Ale tylko blogowo, bo w życiu zawodowym było czyste szaleństwo po świętach (wystawianie ocen, sprawozdania, rady, dzienniki, zebrania itd.), a w prywatny były przygotowania do ferii zimowych, wyprawienie starszaków na zimowisko harcerskie, krótki wyjazd z maludą do Szklarskiej Poręby, a od tygodnia paskudne choróbsko, które dopada nas wszystkich po kolei. I tyle sobie skorzystaliśmy z ferii zimowych. A miałam takie ambitne plany...

  Na szczęście, udało mi się wygospodarować trochę czasu, żeby poczytać. W dodatku padło na dwie pozycje, które wprowadziły mnie w bardzo przyjemny nastrój.

   Pierwsza była bardzo wyidealizowana powieść angielskiej pisarki, Katie Fforde , "Ślub z klasą".  Jest to bardzo naiwna, ale też pozytywna opowiastka o trzech nieznajomych, które szukając ucieczki z samotności angażują się w odnowienie wiejskiej sali w uroczej miejscowości pod Londynem. Mimo, że kobiety bardzo się od siebie różnią, nawiązuje się między nimi nić porozumienia, a także pomysł na wspólny biznes. Poza pracą, wszystkie marzą o wielkiej miłości, choć każda z nich ma inne doświadczenia życiowe i inne oczekiwania. Czy znajdą swoim księciów z bajek? Sprawdźcie. Czyta się szybko i przyjemnie, choć z przymrużeniem oka :)


          Druga to nasza polska Magdalena Witkiewicz, którą osobiście uwielbiam!!!! Tym razem przeczytałam polecaną "Czereśnie muszą zawsze być dwie". Pokochałam od razu i coś mi mówi, że jeszcze do niej wrócę. Niesamowita historia przedstawiająca kilka miłosnych wątków na przestrzeni ponad stu lat. Oczywiście, wszystkie się ze sobą splatają i cudownie łączą w całość.
   Główn bohaterka, Zosia, nie ma łatwego dzieciństwa, bo jej rodzice są bardzo surowi i wymagający. Dziewczyna długo podporządkowuje się, mimo narastającego buntu. Kiedy w końcu wybucha, dziwnym splotem okoliczności poznaje panią Stefanię, która odmienia jej życie i staje się najlepszą przyjaciółką dziewczyny.  Doprowadza to Zosię do przepięknego, choć zrujnowanego domu, który stanie się kolejnym rozdziałem w jej życiu.  Książka bawi, wzrusza, doprowadza do łez. Jest przepiękna, pełna ciepła i nadziei, jak każda historia, którą pokazuje Magdalena Witkiewicz.   Gorąco polecam!!!




    Zmykam odebrać synka od dziadków. Jedyny zdrowy członek naszej rodzinki....

Zaczynam odliczanie przeczytanych książek od nowa- na razie licznik wskazuje tylko 2/52/2019, ale będzie przecież tylko lepiej. Przede mną cały rok  :D


poniedziałek, 31 grudnia 2018

Ostatnie książki w tym roku i podsumowanie

    Ten rok szkolny daje mi nieźle w kość. Brakuje mi czasu na absolutnie obowiązkowe rzeczy, więc i na bloga również. Mam tu straaaaaszne zaległości i liczę na to, że nowy rok pozwoli mi je nadrobić. Dzisiaj w poście misz masz.

Ostatnie książki, które przeczytałam w 2018:
30/52/2018



  Mega pozytywna powieść, mimo ciężkiego tematu- matka trójki dzieci zostaje porzucona przez męża. Ben nie daje znaku życia, pieniądze się kończą, a Rose obwinia się o każde niepowodzenie. Niespodziewana przyjaźń dodaje jej siły do walki o siebie i swoją rodzinę. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie, choć w niejednym momencie łzy mi spływały po policzkach.


31/52/2018


Ciężka powieść i w sumie, żałuję, że się za nią wzięłam. Historia Wandy i Stefana jest opowiedziana z punktu widzenia ich obydwojga- Wandy w formie pamiętnika, który prowadziła przez całe dorosłe życie, Stefana z perspektywy emeryta, który podejmował nienajlepsze decyzje w swoim życiu, a teraz musi się z nimi zmierzyć. Ciężki klimat bardzo dołująca. 


32/52/2018  i 33/52/2018


  "Hashimoto" wzięłam ze względu na moją chorobę, ale okazało się, że to nie tylko książka dotycząca zdrowia, ale historia życia kobiety, która skupia się przede wszystkim na emocjach i ich wpływie na zdrowie. Na tym, że trzeba cieszyć się życiem i znaleźć w sobie wewnętrzny spokój. Bardzo mi się podobała, mimo różnych recenzji na forum dla hashimotek. Jeśli szukacie czegoś więcej i w bardziej przystępnej formie niż tylko spis zalecanych suplementów i badań, to polecam.


Od dawna zbierałam się w sobie, żeby przeczytać w końcu jakąś książkę Remigiusza Mroza. Padło na "Immunitet", bo był akurat wolny w bibliotece. Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia.Sprawa kryminalna była bardzo polityczna, a za tym nie przepadam. Poza tym irytują mnie główni bohaterowie. Mimo to, przeczytałam do końca i nie dam sobie ręki uciąć, czy nie sięgnę po inny tom z tej serii :)

    Czuję się trochę zawiedziona, że nie udało mi się bardziej zbliżyć do magicznych 52, ale i tak jest lepiej niż było rok temu. W 2017 było 16 (tragedia!), w tym roku 33. Obym w kolejnym roku znowu pobiła ten rekord. Wątpliwy rekord, bo kiedyś czytałam 16 książek w jednym miesiącu.... Oj, co to były za czasy, kiedy czytało się pod ławką na lekcjach :D Jako nauczycielowi już mi nie wypada, ale staram się zarażać czytelnictwem wszystkich moich uczniów :)

Gorzej było z to z szyciem w tym roku, choć też chyba nie gorzej niż rok temu. Dwóch uszytków jeszcze nie zdążyłam wrzucić na bloga. Poza tym uszyłam tylko 1 sukienkę, 4 stroje dla dzieciaków, 4 poduszki (jednej nie ma zdjęcia- zwykły jasiek dla męża) i wydziergałam 1! czapkę. Mało. Ale będzie lepiej, bo w głowie ciągle mnóstwo pomysłów. :)

Bardzo Wam dziękuję za kolejny rok, za miłe komentarze i wsparcie w chwilach dołka.


Życzę Wam dużo czasu na robótkowanie w nowym roku!!!!!



niedziela, 2 września 2018

Trochę się w sierpniu poczytało :)

   Niby na początku miesiąca nie miałam na nic czasu, ale pod koniec nadgoniłam. W ostatnim tygodniu mojego urlopu zrobiliśmy sobie z mężem wypad we dwoje w góry. Mój mąż jest z serii tych niegadatliwych, szczególnie jak prowadzi, co dało mi sporo czasu na czytanie po drodze :)

   W tym miesiącu przeczytałam więc:
25/52/2018 "Pokój Marty" autorstwa Magdaleny Zimniak

    Znowu wymuszacz płaczu, ale nie mogłam się oderwać od tej powieści. Marta z tatą wprowadzają się do nowego domu. Swojego pierwszego prawdziwego domu z ogrodem. To ma być ich nowy początek po traumatycznych przeżyciach sprzed kilku lat. Wtedy właśnie w wypadku samochodowym zginęła mama Marty.
   Dziewczyna musi zmienić szkołę i znaleźć nowych przyjaciół. Jest tym trochę przerażona, ale okazuje się, że w nowej szkole i klasie odnajduje się bardzo szybko. Zaprzyjaźnia się też ze swoim sąsiadem, panem Antonim. Gorzej idzie jej w domu. W swoim pokoju ma dziwne wizje młodej dziewczyny, też Marty. Dodatkowo jej tata zaczyna się dziwnie zachowywać i wyraźnie się od siebie oddalają. Jak to się skończy? Przeczytajcie. Warto.



26/52/2018   "Iwona czy Agnieszka?" Grażyny Katner

    I znowu historia młodej dziewczyny. Też tragiczna i pełna zawiłości, ale dająca dużo nadziei, że dzięki ciężkiej pracy i uporowi można daleko zajść. Wyciśnie z was niejedną łezkę, ale da też potężną dawkę optymizmu.
   Iwonka mieszka w małej chatce z rodzicami. Klepią biedę, ale mama stara się dawać jej dużo miłości i zapewnić wszystko, czego potrzebuje. Niestety, tata Iwony wręcz przeciwnie- pije i bije mamę. Pewnego dnia miarka się przebiera i Iwona ucieka z domu. Kilkanaście lat później na świat przychodzi jej siostra Marysia. Czy podzieli los siostry?


27/52/2018   :Kochaj i jedz, Brazyliszku"  Michaliny Kłosińskiej- Moeda

  Typowe romansidło, ale bardzo przyjemne. Duża dawka poczucia humoru i wiedzy o Brazylii.

     Skromna kelnerka z małej miejscowości zakochuje się... w Brazylii. Jej marzenia o brazylijskim chłopaku wydają się być nieosiągalne i Edyta zdaje sobie z tego sprawę, jednak nie chce pogodzić się ze swoją szarą rzeczywistością i uparcie odrzuca amory swojego szkolnego kolegi, Piotrka. Niespodziewanie okazuje się, że syn jej szefa żeni się z Brazylijką i że wkrótce przyjadą do ich małej miejscowości. Budzi to zainteresowanie wszystkich mieszkańców, ale Edyty szczególnie. Szybko okazuje się, że okazja ściągnęła w jej strony również dwóch przystojniaków, którzy walczą o jej względy. Któremu z nich się poszczęści?  Opowieść niby banalna i bardzo wyidealizowana, ale w końcu po to są książki, żeby można było uciec w ich świat od szarej codzienności :)



28/52/2018    "Terapia Pauliny P."  Ryszarda Sadaja

      Przezabawna, ale też zmuszająca trochę do refleksji nad własnym związkiem książka o zmęczonej życiem żonie i matce. Paulina czuje, że znalazła się na życiowym zakręcie. Ma dosyć ciągłym kompromisów i chciałabym wreszcie znowu poczuć, że żyje. Nie pomagają jej w tym mąż, pijący pisarz na skraju depresji i dwoje nastolatków. Paulina postanawia iść na terapię, w czasie której zaczyna prowadzić dziennik.
      Dla mnie to była najlepsza książka wakacji. Wlazłam z nią do wanny ok.23 z myślą, że dla odstresowania poczytam godzinkę i pójdę spać. Ok.3 w nocy zaskoczyła mnie zimna woda w wannie i....ostatnia strona. Czułam się zawiedziona i chętnie przeczytałabym coś jeszcze tego autora. Na pewno poszukam kolejnych pozycji :) Bardzo odpowiada mi lekkość języka i ogromne poczucie humoru. Takie w moim stylu. Gorąco polecam!
 


29/52/2018  "Swego nie znacie...czyli Polska oczami obcokrajowców" Judyty Fibiger

     Wzięłam ja głównie ze względu na wyzwanie Grunt to okładka, bo to zupełnie nie mój typ. Uwielbiam powieści, w szczególności kryminały, a tu coś pomiędzy reportażem a refleksją. Jest to zbiór luźnych myśli o Polsce i Polakach pisanych przez mieszkających tu obcokrajowców. Są wśród nich również osoby, które kojarzymy z telewizji. Miło się czyta tyle dobrego o naszym kraju. Niektóre wypowiedzi totalnie mnie zaskoczyły, bo zupełnie inaczej odbieram ludzi wokół mnie, ale z większością się zgadzam. Bardzo przyjemna i lekka lektura. A że w temacie podróżniczym, to idealna na zakończenie wakacji. Dlatego przeczytałam ją 31.08 :)



Uffff, w tym miesiącu poszło mi całkiem przyzwoicie. Przede mną wrzesień. Nie wiem czy będzie czas na czytanie. Mimo myśli, że znowu mi się nie uda dobić do 52 książek w tym roku, cieszę się, że udało mi się chociaż przekroczyć połowę. To mój najlepszy wynik od czasu studiów. Nigdy później nie miałam już tyle czasu wolnego na czytanie. Zobaczymy, co będzie w tym roku.

czwartek, 2 sierpnia 2018

Wakacyjny lekturowy zawód, ale nie tylko

    Miałam taki plan, żeby w czasie wakacji nadgonić wreszcie czytanie. Bardzo chcę w tym roku dobić wreszcie do 52 książek, ale żeby to osiągnąć musiałabym od teraz zająć się chyba głównie komiksami :) A ja zazwyczaj wybieram grubaśne kryminały.

   Tak właśnie było z "Czerwonym Pająkiem" Bondy. Grubaśna, ciężka do zabrania z domu i w dodatku....nie wciągnęła mnie kompletnie ani na chwilkę. Przemęczyłam ją do końcu tylko z dwóch powodów- wyzwanie okładkowe Grunt to okładka i dlatego, że poprzednie części mi się podobały. Dlaczego ta ostatnia z serii nie przypadła mi do gustu? Bo w większości jest o polityce, której szczerze nie cierpię. Poza tym, w tej części występuje tylu bohaterów, a każdy z nich ma albo pseudonim (albo nawet trzy!) lub więcej niż jedno imię i nazwisko, że żałuję, że nie zapisywałam ich sobie na kartce. Pod koniec kompletnie nie wiedziałam już kto jest kim. Miliony postaci, wątków, teorii spiskowych- to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę serię z Hubertem Meyerem. Liczę na kolejne tomy właśnie z nim.

   
Wakacje uratował "Enon". Skusiłam się, bo po pierwsze pasował do wyzwania okładkowego (Enon to nazwa miejscowości) i ...bo dla odmiany ta książka nie jest zbyt opasła. Poza tym kolejnym atutem jest fakt, że autor otrzymał Nagrodę Pulitzera, a to zadanie z innego wyzwania czytelniczego w tym roku. Opis z tyłu również brzmiał zachęcająco. Enon to historia ojca, który wpada w totalną rozpacz po tragicznej śmierci nastoletniej córki. Kate była jego całym światem. Jakby tego było mało, krótko po pogrzebie, od Charliego odchodzi żona, przytłoczona jego rozpaczą i nieumiejętnością poradzenia sobie z nową rzeczywistością. Mężczyzna totalnie się rozsypuje, na domiar złego łamie sobie rękę i powoli uzależnia się od leków przeciwbólowych. Stacza się na samo dno, a jego jedynymi towarzyszami z cierpieniu są duchy z przeszłości- ludzie, których kiedyś znał i majaki o córce. Książka nie jest zła- opis staczania się załamanego człowieka jest wprost świetny, ale momentami dobijały mnie długie opisy przyrody (po raz piąty opis karmienia ptaków z ręki, czy wygląd jeziora). Słaba lektura na letni wyjazd, bo jako mama domyślałam się, co musiał czuć główny bohater. Płakałam i cierpiałam razem z nim, za co wielki ukłon w stronę autora, bo opisy stanów emocjonalnych Charliego zmuszają wręcz do współodczuwania. Tę lekturę polecam z czystym sumieniem.



   
  To były moje książki numer 23 i 24/52/ 2018. Czas mi się kurczy, a tu nadal ponad połowa do przeczytania.... Jak to dobrze, że dzieci są do jutra u babci.


wtorek, 3 lipca 2018

Nosowska i "Opowieść niewiernej"

   W czerwcu nie miałam wiele czasu na czytanie. Niestety, wrzesień i czerwiec to dwa miesiące, kiedy nauczyciel zapomina jak się nazywa, tyle jest pracy. Nie inaczej było w tym roku. Mimo to, dałam radę przeczytać na koniec miesiąca jeszcze dwie książki. Jedna z nich- Kasi Nosowskiej- to prezent od moich uczniów. Ależ ich rodzice trafili w mój gust :) Pochłonęłam od razu :)

   Ale najpierw przeczytałam "Opowieść niewiernej"- poruszającą do głębi historię kobiety, która pragnie miłości, a w zamian otrzymuje bardzo wiele,.... ale nie miłość. Jej życie wygląda na idealne i poukładane, ale w środku jest w totalnej rozsypce. Ma męża,  mieszkanie, jest budowa pięknego domu, dobra praca, wierna przyjaciółka i pustka w sercu. To wszystko sprawia, że Ewa jest coraz bardziej zagubiona i samotna. A samotność przyciąga innych samotnych. Co z tego wyniknie? Czy mąż prawie-idealny się wreszcie obudzi, czy Ewa znajdzie szczęście u boku kogoś innego? Sprawdźcie sami :)






  A Nosowska to już zupełnie inna bajka. Życiowa, prosto z mostu opowieść o współczesnych ludziach. Krytycznie (autokrytycznie też), bardzo dosadnie i momentami ostro, ale prawdziwie. Dokładnie tak samo widzę świat. Co wcale nie znaczy, że wśród barwnych bohaterów nie znalazłam i siebie :) Gorąco polecam, bo ogromna dawka poczucia humoru ( w moim stylu, zdecydowanie) potrafi poprawić humor nawet w szary dzień.

                                         


To moje pozycje 21 i 22/52/2018. Troszkę ponad pół roku za mną i prawie połowa książek. W wakacje trzeba nabrać powera i podgonić, żeby w tym roku wreszcie się udało :)

środa, 9 maja 2018

Co przeczytałam w pierwszym tygodniu maja

     Było intensywnie, bo taka okazja rzadko się zdarza. Cały tydzień wolnego (a w sumie to nawet 9 dni się nazbierało pod rząd) i wszystkie brakujące części sagi Puzyńskiej pod ręką. No lepszego zbiegu okoliczności (trochę mu pomogłam :)) nie można sobie wyobrazić.

     I tak w czasie tego przedłużonego weekendu łyknęłam jednym tchem:

Więcej czerwieni- mój nr 14/52/2018
Z jednym wyjątkiem- 15/52/2018
Utopce- 16/52/2018
Łaskun- 17/52/2018
Dom czwarty- 18/52/2018
Czarne narcyzy- 19/52/2018
Nora- 20/52/2018






      A co ja się nabiegałam, żeby to wszystko mieć... Dom czwarty i Norę kupiłam w czasie spotkania z autorką w Empiku. W Norze mam autograf :) Z jednym wyjątkiem, Utopce i Czarne Narcyzy wypożyczyłam z jednej biblioteki, a po Łaskun musiałam pojechać do innej, bo ktoś sobie bezczelnie wypożyczył :) Całe szczęście, że mam karty do kilku bibliotek, bo weekend byłby popsuty. To trzeba czytać po kolei.

                            

Przy okazji, chwalę się :)

                               

A kilka dni później na fanpage'u autorki.... :)

                         

      Nie będę Wam tu opisywać każdej części osobno, bo wątek osobisty głównych postaci wije się tu jak wąż i ma tyle zakrętów, że boję się pomieszać kolejność wydarzeń, ale w telegraficznym skrócie: główny bohater Daniel jest komendantem policji w Lipowie, małej miejscowości koło Brodnicy. Kiedyś jego praca była nudna i polegała głównie na poszukiwaniach zaginionych kotów i odprowadzaniu pijaczków do domu. I właśnie wtedy zainterweniowała Katarzyna Puzyńska i tak namieszała biednemu Danielowi w życiu, że hej. Najpierw na jego drodze postawiła rudą piękność, Weronikę. Później, żeby było zabawniej, dodała do tego koleżankę ze szkoły policyjnej, która sprezentowała mu niespodziewanie nastoletniego syna. Dla niejednego faceta to by już było zbyt wiele, ale autorce było jeszcze mało, więc dorzuca mu do współpracy kilka ciekawych osobistości. Na przykład wytatuowaną Klementynę Kopp, która w Utopcach bardzo się pogubi, z tęsknoty za Teresą, swoją zmarłą ukochaną, w Domu czwartym przyjdzie jej się zmierzyć z bolesną przeszłością, a w Czarnych Narcyzach i w Norze odkryje w sobie ciągotki do życia rodzinnego.  Albo komendanta Cybulskiego, który bardzo chciałby być krewnym znanego aktora i tym samym nazwisku, a zamiast tego zostanie porzucony przez żonę ( "Z jednym wyjątkiem") i wplątany w morderstwo ("Czarne narcyzy").  Jest też oczywiście Marek Zaręba, przyjaciel Daniela, którego dawno niewidziany ojciec wplątuje się w dużą aferę w "Norze". A akurat w tej części autorka postanawia uśmiercić aż 10 osób!

      Także, dzieje się, Kochani i jeśli macie dużo czasu na czytanie, albo macie w sobie tyle silnej woli, że potraficie odłożyć dobrą książkę w połowie i wrócić do niej dopiero następnego dnia (ja nie umiem!), to gorąco Wam polecam każdą z tych książek. Najlepiej czyta się je w odpowiedniej kolejności, ze względu na losu stałych bohaterów sagi, ale osobno również będą dobrze smakowały smakoszowi kryminałów.  Szczególnie, jeśli lubicie Camillę Lackberg (przy okazji informuję, że wymawia się to: Lakberi.  Kto by przypuszczał, prawda?). Książki Puzyńskiej są jej sagi bardzo podobne, ale osadzone w polskich realiach. Ja uwielbiam i nie mogę się doczekać kolejnej części.

    Oprócz pięknie podbitej liczby książek, odhaczone 2 kryteria: miejsce w tytule (np. Dom czwarty) i zwierzę (łaskun), a trzy z tytułów spełniają warunek wyzwania Grunt to okładka (jeden wyraz w tytule)- Utopce, Łaskun i Nora.


   To teraz czas skupić się na innych sprawach, zanim chwycę za kolejną książkę. Może tym razem padnie na szycie? Kto wie :)


poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Ostatnia wiosenna okładka w kwietniu, czyli "Tej idealnej wiosny"

 Udało mi się do listy trzech książek z wiosennymi okładkami dorzucić jeszcze jedną, na ostatnią chwilę. W sumie, to przeczytałam ją ponad tydzień temu, ale potem wpadłam w ciąg Puzyńskiej i nie mogę się oderwać. Zostały mi już tylko dwa tomy, więc do końca weekendu majowego pewnie wszystkie będę miała już przeczytane. Co ja potem zrobię? :( Może wrócę choć na chwilkę do szycia :)

   Tymczasem ostatnia wiosenna okładka- "Tej idealnej wiosny", Irene Hannoh. Książka wybrana tylko ze względu na okładkę, przypadkiem. Wciągnęła mnie od pierwszej strony. To bardzo ciepła, pełna odniesień do głębokiej wiary opowieść o tym, że czasem my mamy swoje plany, a Bóg swoje. Czyli klasyczne "Człowiek robi plany, a Pan Bóg się śmieje" :)


    Główną bohaterką jest Claire, nauczycielka z pasją, samotnie wychowująca córkę, Haley. Jest też dobrą sąsiadką, dla schorowanej pani profesor, która nie ma żadnej rodziny. Pewnego dnia okazuje się jednak, że mała Haley, nieźle namiesza w życiu ich wszystkich. W dobrej wierze, bo dziewczynka ma złote serce. Po podsłuchaniu rozmowy między mamą i sąsiadką dowiaduje się, że ta druga wiele lat temu oddała swojego syna do adopcji. Wtedy wydawało się to jej najlepszym rozwiązaniem, ale teraz żałuje i bardzo chciałaby go znaleźć i poznać. Niestety, wszystkie jej starania spełzły na niczym. Mała Haley postanawia działać na własną rękę i o pomoc prosi znanego filantropa. Ten z kolei, wiedziony smutnymi doświadczeniami ze swojego życia, zleca to zadanie swojemu najbardziej zaufanemu podwładnemu. David nie jest zachwycony zleconym zadaniem. Czy jednak zmieni zdanie i odkryje w nim szansę dla siebie samego?
    Powieść napisana bardzo przyjemnym językiem, ubarwiona wieloma zabawnymi sytuacjami, choć porusza bardzo trudne sprawy. Jeśli macie ochotę na odrobinę wzruszeń i rodzinnego ciepła, polecam.

 To mój numer 13/52/2018. I to wcale nie była pechowa trzynastka :)
Książkę oczywiście zgłaszam do wyzwania okładkowego . Tym razem nie ma wątpliwości, bo nawet sam tytuł je rozwiewa :)


Poza tym odhaczam z listy porę roku w tytule. Dwie pieczenie na jednym rożnie :)

środa, 11 kwietnia 2018

Kolejne książki

Wykorzystując czas na zwolnieniu lekarskim czytałam i czytałam. Chociaż jakieś plusy choroby :)


"Niebieski migdały" Katarzyny Zyskowskiej- Ignaciak to bardzo przyjemna powieść o perypetiach samotnej młodej mamy Jak się pewnie domyślacie jest to miejsce na łzy, samotność, przyjaźń i bezgraniczna miłość do maluszka. Jest też kilku mężczyzn i kilki pseudomeżczyzn. Nie może też zabraknąć szalonej mamusi, która wspiera córkę jak może, ale uparcie na swój sposób, czyli szukając jej mężczyzny. Zresztą, nie ona jedna. Inka mimo to stara się żyć normalnie. Chce wrócić do pracy w magazynie dla kobiet, choć szefowa za nią nie przepada. Chce sobie radzić sama. Czy wyjdzie jej to na dobre?




"Miłość, zazdrość i arszenik" Anny M. Zawadzkiej to historia miłosna z wątkiem kryminalnym. Tu też mamy samotną mamę, Lutkę,która próbuje połączyć życie zawodowe z wychowaniem dziecka. Jej rodzice, podobnie jak rodzice Inki Z "Niebieskich migdałów" próbują ją wyswatać, żeby było jej w życiu trochę łatwiej. Tylko czy jej życie stanie się przez to rzeczywiście prostsze?
 Lutkę poznajemy w dziwnych okolicznościach- jest jedną z ostatnich osób, która rozmawia z pacjentem, który zmarł w dziwnych okolicznościach, a którego ciała zaginęło.  Może to nie dziwić aż tak bardzo, bo Lutka jest w końcu lekarzem, ale ten pacjent nie był jej i spotkała go pierwszy i ostatni raz w życiu. Czy ten incydent będzie miał jakieś konsekwencje w prywatnym życiu? :)
   Tę książkę zgłaszam do wyzwania okładkowego, bo strój jest typowo wiosenny :)


I w końcu "Ciotka Zgryzotka" mojej ukochanej Małgorzaty Musierowicz. Poznańska lojalność obowiązuje :)
To kolejna już część (22.) Jeżycjady, którą pochłaniam namiętnie od wieku nastoletniego. Pierwsze trzy części ma już też za sobą moja najstarsza córcia, więc najnowszą część dostała od zajączka. Oczywiście, ja się do niej dorwałam pierwsza :)
W tej części kochliwe jest kolejne już pokolenie rodu Borejków. Tym raze poznajemy bliżej Norę, córkę Patrycji i Florka. Mamy koniec wakacji i Nora, które jest w wieku nastoletniego buntu, na znak protestu przeciwko ciągłym karom i pracom narzuconym przez rodziców (nie bez powodu zresztą...) porzuca dom rodzinny i na kilka dni przenosi się do Ruinki ciotki Idy. Ruinka swą wdzięczna nazwę zawdzięcza.....stanowi, w jakim się znajduje. Jest to przedślubny prezent do Dorotki dla przyszłej teściowej. Energiczna ciotka Ida cały urlop poświęca na remontowanie swojego domku letniskowego i planuje tym zarazić też siostrzenicę. Na próżno jednak.  Nora ma zupełnie inne plany. Dodatkowo, ma też chyba cichego wielbiciela, który ja podgląda i wysyła do niej smsy. W tle przygotowania do wydarzenia roku, a nawet dwóch- ślubu przystojnego kuzyna, Józinka z Dorotką i oczekiwanie na przyjścia na świat pierwszego dziecka Ignasia. Czy wszystko pójdzie zgodnie z planem? Sprawdźcie. Jak zwykle, pełno tu sielanki, dobrych ludzi i rodzinnej atmosfery. Idealna książka na wyciszenie się i nadzieję, że na świecie są jeszcze ciągle dobrzy ludzie. Tuż obok nas.

Kolejne punkty odhaczone z listy :)


To moje numery 10, 11 i 12/52/2018. To się wreszcie ma szansę udać :)

środa, 4 kwietnia 2018

Ósmy cud świata

   Nie zdążyłam Wam w tym roku złożyć życzeń świątecznych, bo przed samymi świętami powaliło mnie grypsko. Masakra! Leżałam plackiem prawie przez tydzień. Dopiero dzisiaj jest trochę lepiej. I mimo oczywistych niedogodności (święta przymusowo spędzone w domu, przygotowane przez męża i najstarszą córcię, czyli nie tak, jakbym chciała....., no ale były :)), miałam duuuuużo czasu na czytanie. A czytam ostatnio tak dużo, że mam już kilka zaległych postów z książkami :) Dzisiaj jedna, bo post był podszykowany wcześniej, a w kolejnym będzie już hurtem. I jednak zmiana na gorsze (czyli przeprowadzka szkoły muzycznej dalej od domu, przez co jestem tam uziemiona przez 2-3 godziny, zamiast wrócić do domu) wychodzi mi na dobre :)

   Jeszcze przed świętami, w czasie jednych zajęć córki łyknęłam "Ósmy cud świata" Magdaleny Witkiewicz, którą niedawno pokochałam.
                                                     

    Już sama okładka wskazuje, że jest to historia o miłości. Dokładnie o poszukiwaniu miłości, o marzeniach i o niezgadzaniu się na kompromisy, jeśli w grę ma wchodzić ten jedyny wymarzony książę z bajki.
   Anna już zaczyna wątpić w to, że kiedykolwiek znajdzie tego jedynego, a latka lecą. Rodzina i przyjaciele wcale nie ułatwiają jej życia, przypominając o tykającym zegarze biologicznym. Sama singielka zaczyna desperacko marzyć o dziecku. Tymczasem całkiem blisko niej, cierpliwie czeka na jej znak Jacek, szef i przyjaciel w jednym. Szaleńczo zakochany w Annie, choć taktownie na nic nie naciska. Czy urlop w egzotycznym Wietnamie pozwoli Annie spojrzeć z dystansu na ten związek? Czy Jacek doczeka się happy endu? Sprawdźcie :)

To moja książka numer  9/52/2018.

poniedziałek, 26 marca 2018

Tilda i jej domek

    Mam i ja :) A gęba mi się cieszy, jak dziecku na widok żelków :)







sobota, 24 marca 2018

Motylek

    Tym razem na okładce motylek, więc znowu pasuje w sumie do motywu wiosennego w wyzwaniu okładkowym. Uff. A na półce czeka jeszcze jedna książka z motylem na okładce, więc jest dobrze :)

    Udało mi się w końcu dotrzeć do Motylka, czyli pierwszego tomu z serii kryminalnej Katarzyny Puzyńskiej. Pokochałam ją od pierwszej strony i teraz jak narkoman szukam kolejnej części. Od stycznia jestem na nią zapisana w bibliotece, ale jak na złość, biblioteka przenosiła się do nowego budynku i była nieczynna przez ponad dwa tygodnie. To nic, nadrobię :) "Motylka" (bagatela 630 stron) łyknęłam w dwa dni. Wszystko chyba przez duże podobieństwo (w moim odczuciu) do Camilli Lackberg, którą równie dobrze mi się czyta.
 
     W "Motylku" poznajemy bohaterów, którzy będą nam towarzyszyć w kolejnych tomach. Nie wszyscy oni są sympatyczni i dobrzy, ale z pewnością są to postaci bardzo interesujące. Akcja plącze się i krąży pomiędzy zbrodnią, a życiem osobistym bohaterów. Jak to w życiu. Podobnie jak u Lackberg, Puzyńska raz po raz rzuca nam jakiś fragment przeszłości, choć nie wiemy czyjej. Można się tylko domyślać, że jest to ktoś ściśle związany z dokonaną zbrodnią, a jego historia pomoże nam zrozumieć umysł zabójcy i jego motywy. Pomiędzy dowodami i kolejnymi oskarżonymi, toczy się zwykle życie- obiady, spotkania, miłość, zdrada, nienawiść, depresja, dzieci, samotność, niechciane ciąże, nieodpowiednie związki, mniejsze i większe przestępstwa.
   
    Akcja powieści toczy się w małej wsi, Lipowie. Lokalni policjanci, niezbyt zajęci na co dzień, musza się nagle zmierzyć z zabójcą. Być może nawet seryjnym. Ginie siostra zakonna, której nikt nie zna i nikt nie wie, skąd się wzięła. Póki ludzie myślą, że to tylko wypadek, jest w miarę spokojnie. Groza pada na wieś, kiedy okazuje się, że zakonnica została zamordowana.Czy morderca jest ze wsi, czy to ktoś przyjezdny, skoro nikt nie ma związku z siostrą? Czy tajemniczy redaktor lokalnego plotkarskiego bloga pomoże rozwikłać tę zagadkę? Przeczytajcie i się przekonajcie sami. Warto :)

 

To książka numer 8/52/2018. Zeszłoroczny półmetek. Jest dobrze :)

środa, 21 marca 2018

Ścigana

   Tess Gerritsen nie zawiodła mnie po raz kolejny. Tym razem trafiłam znowu na powieść z okresu, kiedy sprawy kryminalne łączyły się w romansami bohaterów. Czytałam gdzieś wypowiedź samej autorki na ten temat- tylko pierwsze powieście skupiają się również na romansach, później już tylko na części kryminalnej. Cóż, mi tam wątek miłosny absolutnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, zauroczenie sprawia, że bohaterowie są często mniej przewidywalni, a powieść dzięki temu ciekawsza. Poza tym...jestem kobietą. Lubię romantyczne sceny w książkach.

    Ty razem bohaterowie książki spotykają się w dość dziwnych okolicznościach- dokonując włamania. Obydwoje. I żadne z nich nie ma w dodatku złych zamiarów, mimo że wywodzą się z dwóch różnych światów i prowadzą zupełnie inny tryb życia. Czy znajomość rozpoczęta w takich okolicznościach może zakończyć się dobrze? A może jedno z nich gorzko tego pożałuje? Eh, sprawdźcie sami :)


Licznik: 7/52/2018
W tytule przymiotnik, więc kolejny punkt z listy odhaczony.


W wyzwaniu okładkowym wiosna i motywy kwiatowe, więc się chyba łapię :) może w tym roku uda mi się dobić chociaż do 10 książek.

niedziela, 4 marca 2018

Uwielbiam marzec

   Zawsze w połowie stycznia zaczynam marzyć już o marcu. Nie tylko dlatego, że mam wtedy urodziny, choć skłamałabym pisząc, że wcale o tym nie myślę :) Ale również dlatego, że marzec niezmiennie kojarzy mi się już z dłuższymi i cieplejszymi dniami, wracającymi ptakami i krótszym semestrem w pracy :) To ostatnie jest niepodważalne, co mnie nie ukrywam cieszy :) Uwielbiam moją pracę, ale jakoś sobie potrafię zagospodarować czas wolny :)

     W tym roku siostra zrobiła mi urodzinowy prezent, który sprawił, że bardzo chciałaby już mieć znowu wakacje i duuużo czasu. Prezent wprawdzie "zamawiałam" , ale do końca nie wiedziałam, czy go dostanę. Zresztą, lista moich marzeń była znacznie dłuższa po ostatnich warsztatach w Edu Ideas, na których byłam w czasie ferii. Ale o warsztatach będzie osobny post. Dzisiaj o cudnej książce, która sprawia, że już mnie łapki swędzą i w głowie mam już miliony pomysłów. Jak to dobrze, że kilka miesięcy temu kupiłam też pióro do kaligrafii :) Sami zobaczcie:








   

wtorek, 20 lutego 2018

Pierwsze książki w 2018

     Niezrażona porażką z zeszłego roku, postawiłam sobie za punkt honoru, żeby w tym roku przeczytać 52 książki. Zaczęłam całkiem nieźle. Za mną pierwsze 6 książek. Kolejna przeczytana do połowy. To będzie dobry rok :)

 






Wszystkie polecam do przeczytania. Każda inna, każda wyśmienita :)

Wynik w wyzwaniach czytelniczych 2018:
6/52/2018