Tak bardzo, że nie mam czasu wyjąć maszyny i czegoś uszyć. Ale spoko, i na to przyjdzie niedługo czas. Tym bardziej, że może za kilka tygodni zyska wreszcie upragniony własny kącik na moje szycie :) Po ponad trzech latach na wygnaniu (czytaj szyciu na stole w kuchni, w salonie, przeganianiu, szukaniu potrzebnych dodatków w dwóch różnych szafkach) będę mogła rozłożyć tkaniny i ich od razu nie chować :) Cudnie będzie!
A na razie głowę mam zajętą przez BuJo. I nie tylko ja, bo córcia też zapragnęła mieć taki własny kalendarz do szkoły. Trochę jej pomagam, trochę robi sama :) Na razie zrobiłyśmy do końca września. Nie będę robić go na bieżąco co tydzień, bo kalendarz jest mi jednak potrzebny trochę wprzód przy planowaniu wycieczek szkolnych. Planuję zrobić go do listopada włącznie, zanim rozpocznie się wrześniowe szaleństwo. Teraz to mój rytuał do kawy- BuJo i pisaczki. Baaaardzo relaksuje :)
Mój wygląda na razie tak:
Zrezygnowałam z napisu kalendarz w takiej formie jak
planowałam i w sumie żałuję :(
A tak zrobiłyśmy kalendarz Julki. Teraz jest już pokolorowany.
Jak Wam się podobają? Muszę zrobić jeszcze zdjęcia września. U mnie wygląda ona zupełnie inaczej. W sierpniu można się jeszcze było wyszaleć, ale od września już ciut bardziej formalnie :)